W tym odcinku podcastu…

Co powinna zawierać umowa na realizację filmu? Zaliczka czy zadatek? Dlaczego przekazujemy prawa autorskie do wyprodukowanego filmu? Czy mamy prawo do wykorzystania wizerunku osób znajdujących się w filmie? Na te i na inne pytania odpowiada prawnik, Michał Piechocki. Poznaj aspekty prawne w pracy każdego twórcy wideo. Miłego słuchania!

Gdzie posłucham podcastu?

Słuchaj nas tutaj na stronie (odtwarzacz na górze strony), na Spotify, Apple Podcasts lub Google Podcasts. Subskrybuj Super35 w najwygodniejszym dla Ciebie miejscu. Wszystkie odcinki podcastu znajdziesz TUTAJ. Do usłyszenia!

    Przydatne linki

    Transkrypcja odcinka

    Igor: W tym odcinku pogadamy sobie o aspektach prawnych w pracy twórcy wideo, niezależnie od tego, czy zajmujemy się produkcją filmów ślubnych czy reklamowych. Gościem tego odcinka jest nasz kolega i prawnik, Michał Piechocki. Myślę, że musimy rozpocząć od takiego fundamentu, od rzeczy od której tak naprawdę uzależnione jest wszystko, jeżeli chodzi o te aspekty prawne w naszej pracy, czyli umowa. Chcielibyśmy z tobą przez chwilę pogadać na temat samej umowy i dobrych praktykach związanych z umową, ale też o tych złych. O czym ludzie zapominają, jakie mogą być konsekwencje? Czy umowa jest nam potrzebna?

    Michał: Bardzo dobre pytanie na początku jest: czy w ogóle mamy umowę pisemną? Już wiele osób myśli na samym starcie, że jeżeli nie ma umowy spisanej, to znaczy, że umowy nie ma wcale, a to nie jest prawda. Umowa jest, nawet jeżeli nie mamy takiej utrwalonej wersji, to ona obowiązuje na gruncie kodeksu cywilnego. A o tym, czy taka umowa obowiązuje i jest, to tak naprawdę zależy to, co rzeczywiście się dzieje między wami, jako realizatorami, twórcami, a tym kto oczekuje jakiegoś efektu. Jeśli dogadujecie się tak, że ktoś przychodzi do was i prosi o to, żeby stworzyć określony film i wy godzicie się na to za jakąś tam cenę, to tak naprawdę już macie umowę, nawet jeżeli jej nie spisaliście.

    Maciej: Czyli ogólnie umowa nie musi być spisana na papierze, ale jakaś forma, czyli potwierdzenie tego, czego oczekuje od nas klient i co jesteśmy w stanie dostarczyć już musi być powiedziane?

    Michał: Prawda jest taka, że nie ma obowiązku, aby było to spisane w jakikolwiek sposób. Prawo nie decyduje o tym, że musicie spisywać umowy.  Ale najlepiej by było jednak jakąś formę potwierdzenia chociaż zawarcia umowy mieć. Ja zawsze zalecam moim klientom, żeby zawsze chociaż potwierdzali mailowo, że miało miejsce jakieś spotkanie, że była jakaś rozmowa telefoniczna w ramach której ustaliliśmy coś tam.To jest o tyle ważne, że jeżeli potem będziemy chcieli udowodnić, że umówiliśmy się na jakąś tam kwotę, chociażby za wynagrodzenia za nasze usługi, to nie będziemy mieć żadnej podkładki, dowodu, będzie to słowo przeciwko słowu.

    Maciej: Właśnie chciałem o to słowo przeciwko słowu zapytać, bo też wiele pytań na różnych grupach facebookowych jest takich, że ja miałem świadka, który słyszał, jak ja rozmawiałem z tamtą osobą. Czy w jakikolwiek sposób jest to wiążące albo też może stanowić dowód w razie czego podczas jakiś roszczeń?

    Michał: Jak najbardziej będzie stanowić dowód, ale będzie stanowić dowód w postępowaniu sądowym. W momencie, w którym będziemy chcieli cokolwiek z tego świadka wyciągnąć później, to musimy to zrobić dopiero przed sądem. Będziemy musieli wskazać tego świadka z imienia i nazwiska, z adresem, sąd takiego świadka wezwie i jak ten świadek się wstawi, to mamy nadzieję, że opowie wszystko tak, jak rzeczywiście miało miejsce.

    Igor: To już są te nieprzyjemne konsekwencje związane z tym, że w “umówiliśmy się na gębę”, czyli mimo wszystko jest to już prawnie wiążące, ale może coś pójść nie tak.

    Michał: Będą trudności dowodowe po prostu, które sprawią, że kiedy będziemy chcieli dochodzić swoich roszczeń, to nie będziemy mieli na czym ich oprzeć i to po prostu sprawia, że będzie nam trudniej. Natomiast umowa obowiązuje. Jeżeli my stworzyliśmy film i to jest już fajne, bo mamy jakiś dowód, że coś zostało wykonane. Rzadko zdarza się, aby ktoś stworzył film na jakieś prywatne zlecenie, bez czyjejś wiedzy i życzenia i w ogóle bez jakiegokolwiek kontaktu. To już samo w sobie, sam fakt stworzenia jakiegoś takiego dokumentu już powinien dzwonić, że jest jakaś umowa, jakaś relacja pomiędzy tymi podmiotami. No i teraz jaka i czy za wynagrodzeniem i jakie tam są terminy, szczegóły, to tego wszystkiego nie mamy.

    Maciej: Czyli dobrą praktyką jest jednak stworzenie tej umowy. Przejdźmy do tego, co w sobie taka umowa powinna zawierać?

    Michał: Przede wszystkim zacząłbym od sprawdzenia, z kim mamy do czynienia, czyli kto jest naszym klientem. To jest taka pierwsza rzecz, którą bym zrobił jeszcze zanim przystąpię nawet do tworzenia samej umowy. W momencie, kiedy już tworzymy umowę, to tak naprawdę już jest coś czymś w rodzaju negocjacji warunków takich lub innych, natomiast to, z kim mamy do czynienia już wiele mówi o tej drugiej stronie. Jeżeli po drugiej stronie mamy zwykłą osobę fizyczną, to będziemy go trochę inaczej traktować niż spółkę z o.o., która ma sztab prawników za sobą, rozbudowane swoje wzory umów, inne zasięgi takiego filmu, które wpłyną na nasz wizerunek w przyszłości. W związku z tym, musimy inaczej podchodzić w zależności od tego, z kim mamy do czynienia. Ja bym wyróżnił powiedzmy takie dwa, trzy typy kontrahenta, którego możemy mieć po drugiej stronie. Możemy mieć osobę fizyczną, ale możemy też mieć małego przedsiębiorcę, jednoosobową działalność gospodarczą, który zleca nam wykonanie filmu i teraz ważne jest to, żeby wiedzieć, z czym wiążą się określone formy prawne tego drugiego kontrahenta, bo jeżeli mamy osobę fizyczną i jednoosobową działalność gospodarczą i coś by poszło nie tak w trakcie naszej współpracy, to bardzo ważne jest to, że ta osoba, ta firma jednoosobowa, czy ta osoba fizyczna, gdyby nam nie zapłaciła, to my możemy pójść do sądu i domagać się z jej majątku prywatnego spłaty takiego zobowiązania. W spółce z o.o. jest troszeczkę inaczej, w spółce z o.o. mamy majątek spółki najpierw i to inaczej trochę funkcjonuje, bo dochodzimy roszczeń z majątku spółki, a nie z majątku czyjegoś mieszkania. Fajnie jest wiedzieć, kto jest po drugiej stronie, kto ma prawo się podpisać za tą drugą stronę, bo w spółce z o.o. ktoś może przyjść do nas i powiedzieć, że on reprezentuje spółkę z o.o. i my zawrzemy z taką osobą umowę, a potem sprawdzimy w KRS, że w ogóle ten człowiek nie będzie uprawniony do tego.

    Maciej: Czy zanim podpiszemy jakąkolwiek umowę sprawdzić, zweryfikować wypłacalność tej firmy na początku?

    Michał: To jest jeszcze inny temat. Wypłacalność sprawdzić możemy na kilka sposobów, ale to będzie trudniejsze niż sprawdzenie tej weryfikacji w ogóle, kto podpisuje umowę, kto jest uprawniony podpisywać skutecznie umowy w imieniu spółki.

    Igor: Czy konsekwencją może być też to, że podpisujemy umowę z firmą ABC Sp z o.o., ale się okazuje, że po ich stronie podpisała to osoba, która nie ma uprawnień do tego, żeby to zrobić i automatycznie ta umowa jest nieważna?

    Michał: To nie jest tak, że jest automatycznie jest nieważne, ale jeżeli spółka się jej wyprze, to tak naprawdę oni nie będą związani tą umową.

    Maciej: A co w przypadku, kiedy osoba była uprawniona do podpisania, ale w międzyczasie została zwolniona albo odeszła z tej firmy?

    Michał: Jeżeli była uprawniona na moment podpisania umowy, to umowa będzie ok, dlatego podpowiem, że można sprawdzić, kto reprezentuje spółkę bezpłatnie online na stronie eKRS i na stronie tego Krajowego Rejestru Sądowego wchodzimy, wpisujemy NIP czy KRS takiej firmy w wyszukiwarce i tam pobieramy sobie odpis z takiego takiego rejestru i w części pod tytułem “reprezentacja” mamy dane osób włącznie z peselami i sprawdzamy czy ta osoba jest uprawniona do podpisywania w imieniu tej spółki umów i czasami jest napisane, że członek zarządu może podpisać umowę, ale do 10 000 zł, a my mamy kontrakt na 100 000 zł i już widzimy, że potrzebujemy podpisu wszystkich członków zarządu, żeby taka umowa była ważna, bo tak jest wpisane w KRS. Jeżeli podpisała to jedna osoba, to będziemy mieć kłopot.

    Igor: Coraz więcej z nas robi większe projekty i myślę, że to jest wiedza, która może się przydać. Łatwo jest natrafić na oszustwa różnego rodzaju, które proszą, żeby zapłacić sms-em jakąś kwotę i wtedy będziesz miał wyciąg z KRS.

    Michał: Dostęp jest bezpłatny, łatwo się do niego dostajemy, pobieramy w pdf informacje o spółce, prowadzi to organ rządowy, więc te informacje są pewne.

    Igor: Pomijając już aspekty związane z umową, dobrą praktyką jest też udokumentowanie takich ustaleń jakkolwiek, czyli też przez maila. Jeżeli jesteśmy na etapie jeszcze umowy nie podpisanej. albo z jakiegoś powodu jej nie podpisujemy.

    Michał: Jeżeli umowa jest bardzo prosta w swoich zrębach i każdy wie, co ma zrobić i też poziom zaufania pomiędzy podmiotami jest wysoki, bo czasami tak jest, że znamy się, to jest któreś z rzędu zlecenie, to faktycznie możemy podpisać umowę przy projekcie pierwszym, ale idzie ta współpraca bardzo dobrze i zaufanie jest potem z czasem trochę większe, więc już później ustalenia są właśnie przez e-mail. Jest coś takiego, że pomiędzy podmiotami, które ze sobą stale współpracują funkcjonuje taka instytucja jak milcząca zgoda, czyli w momencie, w którym my wysyłamy propozycję komuś i on nie odpowiada na nią “nie”, to przyjmuje się często, że to oznacza, że się zgodził, ale to jest naprawdę w wyjątkowych sytuacjach i raczej mimo wszystko wolałbym mieć taką zgodę zawsze z ostrożności. Bez tej zgody też czasami dałoby radę, jeżeli jest to długotrwała współpraca gospodarcza między podmiotami na ustalonych zasadach, to taka milcząca zgoda również może znaleźć zastosowanie.

    Maciej: Czy jest jakiś okres czasu po jakim taki mail jest wiążący?

    Michał: Mail będzie raczej moim zdaniem traktowany jako dowód, który uprawdopodabnia jakieś wydarzenie, bo jest to wciąż jednostronna czynność – my wysyłamy maila w jedną stronę, jeżeli nie mamy po drugiej stronie odpowiedzi, to tak naprawdę jest to nasze oświadczenie, a nie jest to umowa, gdzie dwie strony się umówiły. Jeżeli mamy samo takie potwierdzenie mailowe jakiegoś zdarzenia, to już jest dobrze i wysyłajmy takie maila. Jeżeli nie chcemy podpisywać umowy ze względu na to, że mamy duże zaufanie i nie chcemy stwarzać zbędnego formalizmu, to pójdźmy w stronę chociaż potwierdzenia tych warunków w formie maila.

    Igor: To jest coś, co ja praktykuję od zawsze i też zawsze po podsumowaniu rozmowy na Skypie w tym mailu też na końcu piszę “w odpowiedzi na tego maila proszę o potwierdzenie powyższego”.

    Michał: Zalecałbym też zrobienie z klientami pewnego podziału, zrobienia sobie takiej tabelki zasad, które stosuje w stosunku do jakiego rodzaju klientów żeby zbudować sobie zespół zasada, że jeżeli mam nowego klienta, to robię z nim umowę pisemną, jeżeli mam umowę powyżej 5000 zł, robię zawsze umowę pisemną, jeżeli mam umowę do 1000 zł, nie robię umów. Zróbcie sobie takiego Excela sami i wtedy przychodzi do was zapytanie ofertowe na coś tam, patrzcie sobie do Excela i wtedy jesteście w komfortowej sytuacji, bo możecie szybko sobie otworzyć tego Excela na telefonie i w dowolnym momencie jesteście w stanie stwierdzić, że tutaj mam takie wymogi.

    Igor: Trzymając się już samej umowy, bo doskonale wszyscy wiemy, że jest to rzecz bardzo istotna, chciałbym pogadać o samej treści tej umowie, bo z tego, co wiem, są pewne aspekty w umowie, które są narzucone, że muszą być, są pewne aspekty, które sam fakt podpisania umowy świadczy o tym, że się zgadzamy na coś, a nie muszą być wpisane, ale są też takie branże wideo, które są bardzo specyficzne. Dla przykładu, branża ślubna i na grupach bardzo często widzę, że zdarza się, że ktoś nie wie, co ma zrobić w danej sytuacji, bo na przykład nie wykonał ujęcia pierwszego pocałunku albo jakieś innej bardzo ważnej w dniu ślubu czynności, ale nie było to z jego winy, bo na przykład ktoś wszedł w kadr. Czy powinny być w tej umowie zapiski, które mówią, że ja jako filmowiec czy fotograf mogę nie mieć wpływu na to, co się dzieje podczas tego dnia, bo wujek mi wszedł w kadr?

    Michał: Prawnicy odpowiadają na wszystko w taki sposób, że zamiast wprost powiedzieć o co chodzi, to opowiadają dookoła. Ja się będę starał odpowiadać jak najbardziej konkretnie, ale czasami się nie da. Tak naprawdę, w momencie, w którym po drugiej stronie pojawiają się jakieś nietypowe żądania, to jeżeli musi być jakieś ujęcie, to my żeby je zagwarantować też coś musimy dać drugą stronę. Możemy stworzyć korytarz dla fotografa, wydzielmy część tylko dla nas. Wtedy mam pewność, że ja to ujmę, bo nikt mi nie wejdzie w kadr. Natomiast, jeżeli nie jesteśmy w stanie sobie zagwarantować, to nie obiecujemy.

    Igor: Mam na myśli to, że filmowiec nie obiecał, tylko tak wyszło.

    Michał: To znaczy, w umowie mogło nie być doprecyzowane, że komuś bardzo zależy na tym ujęciu. Są pewne standardy, że musi być coś ujęte w ramach filmu ślubnego. Jeżeli ta część jest dla kogoś wyjątkowo ważna, to warto by było na etapie kontraktowania, czyli negocjacji zadać takie pytanie, czy są jakieś takie ujęcia, momenty, które są ważne i które waszym zdaniem muszą się pojawić, bo będziecie po prostu niezadowoleni. Jeżeli oni powiedzą, że nam ufają, to okej. Natomiast, jeżeli ktoś powie, że musi być to i to, to wtedy zastanawiamy się, czy jesteśmy w stanie dostarczyć bez jakichś dodatkowych obwarowań. Śluby są takim zdarzeniem, w którym cały czas ktoś się kręci. Nie ma takiej sytuacji, żeby rodzina była cała zdyscyplinowana, że nikt nie wyskoczy z telefonem w danym momencie.

    Igor: Chciałem na to spojrzeć a tej drugiej strony, nie umawiać się na to, co ma być, tylko czy filmowiec albo fotograf ma prawo do tego, aby w umowie umieścić punkt, że nie ma wpływu na to, bo właśnie ktoś może mi wejść w kadr. Myślę bardziej o formie zabezpieczenia, a nie o formie ustaleń, bo oczywistym jest, że parze młodej zależy na pocałunku, na przysiędze. Ale są sytuacje, że coś już się stało i co teraz?

    Michał: W takiej sytuacji, jeżeli chodzi o formę zabezpieczenia, to powiem, że na gruncie kodeksu cywilnego obowiązuje coś takiego, jak swoboda umów i my w umowie możemy tak naprawdę, poza wspomnianymi przez ciebie zrębami umowy czy to zlecenia, to tak naprawdę możemy wpisać prawie co nam się podoba i jeżeli wpiszemy, że nie odpowiadamy za taką sytuację i druga strona się na to zgodzi, to będzie to okej, przy czym musimy pamiętać o jednym, że przy umowie zlecenia mamy do czynienia z tak zwaną umową należytej staranności. My się zobowiązujemy do tego, że będziemy dokładać należytej staranności do wykonania tego filmu w jak najlepszej jakości i w formie. Ta należyta staranność nakłada na nas obowiązek takiego starania się, czyli żebyśmy nie byli w tym czasie na papierosie, kiedy jest przysięga, bo jeżeli tak zrobimy, to mamy prostą informację, że nie staraliśmy się wcale, żeby ten moment ująć. W momencie, w którym my robiliśmy zdjęcie przysięgi, ale pojawia się wujek, to to my dołożyliśmy tej należytej staranności i nie mieliśmy wpływu na te okoliczności.

    Maciej: Ja wykonałem chyba ponad 100 ślubów i jeżeli chodzi o wchodzenie w kadr, to jest nagminne na każdym ślubie, ale czy o dołożenie należytej staranności mogą podważyć państwo młodzi mówiąc na przykład, że tego wujka mogłeś klepnąć i powiedzieć, żeby odszedł?

    Michał: Jeżeli chodzi o to, czy może zostać podniesiony, mogą go podnieść. Mogą próbować dochodzić, że mogłeś coś zrobić z tym wujkiem, ale prawda jest taka, że jeżeli dokładasz należytej staranności w trakcie swojej pracy, a w umowie nie ma nic konkretnego na temat tej konkretnej sceny, to nie miałeś na to za bardzo wpływu, w związku z czym potem taką sytuację będzie oceniać w razie sporu sąd i dokładając tej należytej staranności stoimy w miarę bezpiecznej pozycji, w której my twierdzimy, że nie dało się tego zrobić inaczej, bo gdybyśmy nawet podeszli z drugiej strony, to i tak wujek by się z tym kadrze znalazł. Ale chciałem zaznaczyć, że jeżeli wujek regularnie wchodzi nam w kadr i zepsuł nam któreś już tam ujęcie, to ja bym coś z tym zrobił, dlatego że tutaj pojawia się znowu ten moment, w którym my musimy dokładać należytej staranności, aby jednak ten film był, w związku z tym, jeżeli nie będziemy mieć tych ujęć, tych zdjęć, to będziemy mieli problem właśnie taki, jak wspomniałem, że dlaczego nie poprosiliśmy tego wujka, żeby odszedł albo pary młodej, żeby coś powiedzieli rodzinie, bo to przeszkadza. Za dobry zwyczaj uważam to, żeby w ogóle powiedzieć rodzinie wcześniej, że mamy profesjonalnego fotografa i bardzo prosimy, aby nie robić zdjęć albo żeby ustępować mu pierwszeństwa.

    Maciej: To jest bardzo dobry pomysł, żeby taki zapis pojawił się w umowie: Ja niżej podpisana poinformuję rodzinę, że będę miała profesjonalnego fotografa”.

    Michał: Myślę, że nie w tej formie, ale można dodać obowiązek na zasadzie poinformowania rodziny, że mamy fotografa. Taki obowiązek można wpisać do umowy i to jest obowiązek informacyjny, natomiast czy my będziemy go egzekwować w takiej formie pisemnej, ale mamy to w umowie i jeżeli taki wujek nam potem wkroczy, to będzie to jakieś dowód niesubordynacji z jego strony, a nie nasza wina.

    Maciej: Skoro mamy już umówione kwestie nieprzyjemne, to teraz skupmy się może na tym, co taka umowa powinna zawierać?

    Michał: Skoro już odpowiedzieliśmy sobie na pytanie, z kim mamy do czynienia po drugiej stronie, to już wiemy z tego naszego Excela, jakie wymogi wobec tej firmy czy osoby chcielibyśmy postawić w ramach realizacji takiej umowy, to teraz możemy przejść do tego, co taka umowa faktycznie powinna zawierać i w jakiej sytuacji. Myślę, że najlepiej by było żebyśmy podeszli do tej najbardziej sformalizowanej wersji, dlatego że ta najbardziej sformalizowana wersja pozwoli nam potem stwierdzić, że możemy to i to wykreślić, bo to tutaj nie jest nam aż tak potrzebne. Natomiast w sytuacji, kiedy mamy tę najbardziej sformalizowana wersję, to już wiemy, że więcej się nie da, wepchnęliśmy do tej umowy wszystkie możliwe obostrzenia i w momencie, w którym chcemy tą umowę sformalizować, to podzielmy sobie te części na te obowiązkowe i na te trochę mniej obowiązkowe, opcjonalne. Obowiązkowe części to są te dotyczące miejsca wykonania umowy, mówiące o cenie, wynagrodzeniu, terminach, o tym co tak naprawdę jestem przedmiotem umowy. Możemy powiedzieć film, ale możemy powiedzieć, że to jest film marketingowy, możemy powiedzieć, że to jest film marketingowy oparty o scenariusz stanowiący załącznik nr 1. I tam możemy już napisać wiele rzeczy. Ja bym w przypadku tej sformalizowanej wersji, gdzie ta swoboda jest ograniczona, gdzie mamy po drugiej stronie spółkę, pieniądze są duże, ja bym tutaj dążył do tego, żeby jednak mieć już w umowie jak najwięcej szczegółów tego przedmiotu umowy w formie takiego na przykład rozbudowanego załącznika, gdzie wcześniej w trakcie negocjacji zawarliśmy sobie te najważniejsze rzeczy, ale rozbudujmy je. Przy ślubie może nie do końca się da zrobić scenariusz wszystkiego, ale w filmie marketingowym jak najbardziej. Jako scenariusz też oczywiście możemy rozumieć nawet prostą listę. To nie musi być 15 stron, tylko prosta lista celów, ujęć, scen. Jeżeli wy uzgodnicie, że w scenariuszu są takie a nie inne okienka do uzgodnienia, to już wystarczy.

    Igor: Żeby nasi słuchacze sobie nie pomyśleli, że teraz muszą włożyć dodatkowe x godzin pracy na przygotowanie kilkustronicowego, który rozbija każdy element produkcyjny na części pierwsze, ale to też jakkolwiek może to być zrobione w miarę uproszczony sposób, ale w taki, który spełnia swoją rolę.

    Michał: Do tego dochodzą te elementy techniczne, że jeżeli mamy po drugiej stronie laika, to on nie będzie wiedział w jakim formacie będą pliki na koniec produkcji. Natomiast w sytuacji, w której mamy po drugiej stronie spółkę, która ma duże zasięgi rynkowe, to możemy po niej oczekiwać, że po drugiej stronie będzie specjalista, który będzie wiedział, jaki ten format by chciał, bo potem chcieliby coś jeszcze z tym filmem robić.

    Igor: Bardzo prosty przykład – robiłem kiedyś filmy dla firmy, która również dystrybuowała reklamę, którą im wykonałem w kinie i wtedy oczywiście osoba, która była odpowiedzialna po stronie tej firmy za projekt przekazała mi pdf z wytycznymi, że kino wykazało, że trzeba przekonwertować ten film w projekt taki i taki. Bardzo często też powinno to stać też po tej drugiej stronie, bo nie jesteśmy w stanie wiedzieć wszystkiego i zrobić też wszystkiego po tej swojej stronie, chyba że mamy taką wolę, żeby w imieniu tej firmy się kontaktować z kimś z kina, żeby ta osoba nam przekazała.

    Michał: Jeżeli tak sobie wpiszemy w umowie, to okej, ale ja bym tutaj podszedł bardziej ostrożnościowo, że jednak mamy zlecającego, których czegoś od nas chce i niech nam powie po prostu czego od nas chce, żeby nie było potem, że w kinie nam powiedzieli tak i zrobili błąd i tak naprawdę to my źle ustaliliśmy, więc ja bym jednak wolał mieć precyzyjne, rzetelnie i nawet jeżeli to po naszej stronie będzie ustalenie tego formatu to i tak wolałbym mieć to zaakceptowane przez drugą stronę, żebyśmy wiedzieli faktycznie, co my mamy zrobić, bo jeżeli będziemy zgadywać, to za każdym razem to będzie po prostu rzut monetą. To są te podstawowe rzeczy, to co musimy mieć, żebyśmy mogli wykonać przedmiot umowy. Natomiast potem mamy didaskalia umowy, przypiski, dopiski różnego rodzaju. One nie stanowią bezpośrednio o tym, co my wyprodukujemy, jak to zrobimy, ale one stanowią o naszym bezpieczeństwie, o zgodach marketingowych, o przeniesieniu praw autorskich, o ochronie danych osobowych, o tym co się stanie, jeżeli się posprzeczamy i jaki sąd będzie rozstrzygał. Niejednokrotnie jest tak, że na zlecenie ze Szczecina lecimy do Warszawy, jak firma dostarcza swój wzór umowy zawsze ma wpisany swój sąd i jest problem bo trzeba do Warszawy jeździć na jakiej rozprawy w razie czego i też jest to koszt. Oczywiście ja bym tutaj nie kruszył kopii o ten aspekt przy negocjacjach umowy, ale jeżeli nikomu to nie będzie przeszkadzało jakoś szczególnie, to ustalałbym ten sąd jak najbliżej siebie, a umownie możemy to zrobić. Te dodatkowe rzeczy, to są takie rzeczym, na które pozwala nam ta wspomniana wcześniej swoboda umów. Ta swoboda umów nam pozwala pewne rzeczy wpisać, pewnych nie wpisać. Jeżeli wpisujemy jakieś rzeczy, to umowa w większości przypadków będzie ważniejsza niż to, co jest ustawowo, bo ustawowo mamy coś tam ustalone, jakieś minimum, jakieś zręby, ale jeżeli my to zmienimy przepisem umowy, na przykład wyłączymy jakiś obowiązek, to on nie będzie nas obowiązywał, bo się na to zgodziliśmy. Nie da się teraz tak wylistować, które można, których nie można, indywidualnie bym do tego podchodził, ale sygnalizuje, że jak najbardziej jest taka możliwość, że możemy wyłączyć pewne obowiązki, możemy je przenieść, na przykład ustawa może mówić że mamy obowiązek zebrać zgody marketingowe, zgody na wykorzystanie wizerunku, że my musimy mieć takie zgody. Natomiast my możemy taki obowiązek przenieść na tą drugą stronę i to sprawia, że już my dzięki tej swobodzie umów już trochę rotujemy tymi obowiązkami, zobowiązaniami.

    Maciej: Jeżeli chodzi o wizerunek pracowników, których kręcisz w danej lokacji, bo dla danego klienta robisz film, to możemy w umowie właśnie to wpisać, że po jego stronie będzie uzyskanie wszystkich zgód od pracowników, czy mamy się dalej tym zajmować i myśleć o tym podczas tworzenia takiej umowy?

    Michał: Biorąc pod uwagę obecne przepisy sugerowałbym, jeżeli chodzi o ochronę danych, naprawdę dużą ostrożność i tutaj z doświadczenia wiem, że pracodawcy, którzy chcą na przykład wdrożyć jakiś tam projekt brandingowy i robią film, żeby swoich pracowników wypromować muszą mieć pisemne zgody pracowników. Inaczej nie mogą wykorzystać ich wizerunków w mediach.

    Igor: Skoro już jesteśmy przy tym temacie i załóżmy, że pracodawca ma takie zgody podpisane przez wszystkich pracowników i za 2 lata ten pracownik odchodzi, to ten pracownik ma prawo żądać wykasowania go z tego filmu?

    Michał: Ma prawo żądać, natomiast o tym powinna stanowić ta zgoda, którą on podpisuje i dlatego to jest bardzo ważne. A jeżeli takiego zapisu nie ma, to będziemy raczej w gorszej sytuacji. Nie wpisałbym w takiej zgodzie prawa do usunięcia, tylko bym przewidział czas, w którym nie mam prawa do usunięcia. Raczej bym w tę stronę zrobił, czyli przewiduję, że film, nad którym pracujemy ma nie więcej być aktywny niż przez 2 lata. W takiej zgodzie bym wpisał, że przez okres dwóch lat od takiego dnia zrzekam się tego prawa do usunięcia swojego wizerunku z takiego materiału. W tę stronę bym raczej poszedł niż odwrotnie, bo wtedy mam materiał, który mnie chroni, że mogę wykorzystywać ten materiał bez obawy, że ktoś wycofał zgodę. Przede wszystkim pamiętajmy o tym, żeby podchodzić do naszych relacji biznesowych w sposób indywidualny, czyli słuchajmy tego, czego druga strona oczekuje i starajmy się do tego dostosować. Ja wiem, że to może brzmi bardzo ogólnikowo, nic konkretnego, ale prawda jest taka, że właśnie to jest warunek, bo jeżeli słuchamy i sobie to zanotujemy to potem z tego, co zanotujemy tworzy się nam ta umowa, którą będziemy musieli tylko troszeczkę bardziej sformalizować w formie jakiegoś takiego podpisanego dokumentu.

    Igor: To teraz ja mam kluczowe pytanie: skąd brać takie umowy?

    Michał: Są oczywiście elementy, z których da się stworzyć jakiś wzór umowy, że jesteśmy w stanie stworzyć jak najbardziej zbliżony do naszych oczekiwań wzór umowy i sobie na nim pracować i potem już tylko w zależności od tego, o co klient prosi to sobie zmieniamy i ja bym tak zasugerował zrobić. Stwórzcie sobie swój własny wzór umowy, gdzie macie wszystko, czego potrzebujecie.

    Igor: Jako “stwórzcie” masz na myśli nawiążcie współpracę z prawnikiem, który pomoże wam zrobić umowę w miarę dostosowaną do waszej pracy i to jest wzór, na tym wzorze się pracuje z klientem, ale oczywiście wzór jest dynamiczny, możemy wprowadzać jakieś zmiany właśnie w kontekście dobrze omówionej współpracy z klientem.

    Michał: My określiliśmy nasze podstawowe oczekiwania w stosunku do współpracy gospodarczej z drugim podmiotem w formie takiego wzoru umowy. Najlepiej, żeby był sporządzony przez profesjonalnego doradcę i może zapłacimy raz za taką usługę, ale uwierzcie mi, lepiej mieć to raz zrobione dobrze i potem tylko modyfikować niż za każdym razem próbować tworzyć od nowa taką relację, bo tak naprawdę będziemy ciągle szachować ryzykiem, a to nie jest wcale dobre.

    Igor: Potem wprowadzanie zmian, modyfikowanie umowy przy współpracy z prawnikiem po raz kolejny rozumiem, że jest znacznie mniej kosztowne niż ogólnie całej umowy na konkretny projekt za każdym razem.

    Michał: Poza tym też jesteście w stanie w ułamku sekundy wysłać potencjalnemu klientowi od razu wzór swojej umowę i tak naprawdę już zaczynacie współpracę od stworzenia fajnej otoczki prawnej dookoła swojej współpracy z klientem.

    Igor: Jeżeli byśmy wrócili do klienta z informacją, że ja za półtora miesiąca podeślę wzór, bo właśnie jest stworzony na cele naszej potencjalnej współpracy, to ten klient pewnie od razu się zdecydował na współpracę z kimś innym, kto ju taki wzór ma, więc tutaj też samo posiadanie wiąże się i konsekwentnie prowadzi do tego, że te korzyści są jeszcze poza tym – kwestie dogadywania takiej współpracy gdzieś tam z nowym klientem.

    Maciej: Współpracę mamy już nawiązaną, umowę mamy podpisaną, wzór stworzony, jesteśmy zadowoleni, bo mamy zlecenie i jest jeden taki ciekawy aspekt, który też bardzo często jest poruszany na łamach grup, a mianowicie zadatek versus zaliczka. Czym to się tak naprawdę od siebie różni i przede wszystkim, którą z tych opcji powinniśmy wybrać?

    Igor: Ja może dodam mały kontekst do tego, bo osoby, które nas słuchają może są na takim etapie, że nie zdają sobie z tego sprawy. Trzeba też wiedzieć, że praca osoby, która produkuje wideo jest bardzo często elastyczna pod tym kątem, że umawiamy się z klientem, że film będziemy realizować konkretnego dnia za 3 miesiące od dzisiaj, czyli bukujemy sobie konkretny dzień na współpracę. W branży ślubnej to może być nawet kilka lat. Dochodzi do sytuacji, w której klient rezygnuje ze współpracy, a my zabukowaliśmy ten termin dla tej osoby lub dla tej firmy i nie zdążymy sobie już tego dnia wykorzystać na jakąś inną współpracę. Ta zaliczka i ten zadatek podobno mają duże znaczenie właśnie w tym kontekście.

    Michał: Jeżeli chodzi o zaliczkę i zadatek, to różnice są bardzo duże. Zadatek daje nam pewną dozę większego bezpieczeństwa niż zaliczka. Zaliczka podlega zwrotowi, gdyby do umowy nie doszło, czyli ktoś nam wpłaca zaliczkę i wycofuje się z umowy i my tą zaliczkę powinniśmy zwrócić. Natomiast zadatek w swojej naturze jest pewnego rodzaju odszkodowaniem samym w sobie, więc jeżeli wprost piszemy, że wpłacamy jakąś kwotę na początku współpracy jako zadatek, to ta kwota w razie gdyby druga strona nie przystąpiła do realizacji umowy z różnych przyczyn, to ten zadatek przepada na naszą korzyść, ale niestety ten kij ma dwa końce, bo mamy bezpieczeństwo z jednej strony, ale z drugiej strony, jeżeli to my nie przystąpimy do realizacji umowy z jakiejś jakiegoś powodu może niezależnego od nas, to będziemy musieli zwrócić ten zadatek w dwukrotnej wysokości. Możemy sobie połamać rękę i nie być zdolni do pracy czy być chorzy w jakikolwiek inny sposób, więc decyzja o tym, czy chcecie mieć zaliczkę czy zadatek jest bardziej uzależniona od tego, jakie wy macie oczekiwania w stosunku do swojego bezpieczeństwa, do swojego ryzyka. Jedni będą stali na stanowisku, że ja zawsze dowożę temat, zawsze jestem i jestem pewien swojego terminu, jestem pewien tego, że się pojawię i zrobię film, więc biorę zadatek, bo nie boję się o swoją stronę. Z drugiej strony, będzie pewnie grupa osób, która stwierdzi, że różnie w życiu może być, w związku z czym ja wolę zaliczkę, bo w najgorszym wypadku będę ją musiał wrócić. Ja nic nie zarobię, ale z drugiej strony nie będę musiał oddawać 2 razy więcej.

    Maciej: To jest znamienita różnica, bo ludzie sobie bardzo często nie zdają sprawy z tej dwukrotności zadatku. Bardzo często widzę na grupach, że większość filmowców ślubnych doradza zadatek, ale jest to ryzyko, że czasami z filmowcem ślubnym dogadujesz się rok a nawet dwa przed. Znam przypadki, że gość, który robił zdjęcia ślubne miał poumawianych klientów na 2 lata na przód i po kilku sezonach powiedział, że on już tego nie chce robić, bo on się wypalił w tym, a miał jeszcze na 2 lata naprzód kilka zleceń. Przez 2 lata jeździł i to robił, bo by się nie wypłacił.

    Michał: Prawda jest taka, że ta niewiedza o różnicy pomiędzy zaliczką a zadatkiem działa też czasami na niekorzyść tej drugiej strony, bo czasami ta druga strona nie wie o tym, że powinna żądać dwukrotności zadatku i spotkałem się z sytuacjami, kiedy ktoś zwraca zadatek w tej kwocie, którą otrzymał zamiast dwukrotność i druga strona mówi okej. Nieznajomość prawa szkodzi. Ta dwukrotność jest też rodzajem zabezpieczenia dla drugiej strony. To wynika z mojego charakteru niż z jakiegoś podejścia prawnego, ale ja jestem zwolennikiem zadatku bo on podbija to bezpieczeństwo realizacji i bardziej nas wiąże. Ale nie chcę sugerować. Wiem, że z drugiej strony ktoś może czuć, że ta zaliczkę jest dla niego wystarczająca.

    Maciej: Rozumiem, że zaliczka zawsze musi być zwrócona?

    Michał: Powinna być zwrócona, więc druga strona będzie miała roszczenie o zwrot zaliczki, tylko że, jeżeli my ponieśliśmy jakieś koszty i będziemy w stanie to udowodnić, to my będziemy zobowiązani do zwrotu zaliczki, ale druga strona będzie zobowiązana do zwrotu naszych kosztów i być może to się wyrówna, ale to jest loteria.

    Maciej: Jeżeli mieliśmy zaliczkę i ta para młoda tydzień przed ślubem mówi, że się rozstają, prosi o ten zwrot zaliczki. Czy my możemy jako nasz koszt poniesiony na tę realizację podać, że mogłem mieć kogoś innego na ten termin?

    Michał: Sama zaliczka podlega zwrotowi. To nie jest tak, że my się możemy zabezpieczyć zaliczką. Zaliczka jest po prostu wpłatą na poczet wynagrodzenia, najczęściej na poniesienie kosztów, które mamy teraz, na dojazd, na preprodukcję. Gdybyśmy tej zaliczki nie wzięli to i tak byśmy te koszty musieli ponieść, więc to nie jest tak, że klient wie, że te koszty przepadają w jakiś sposób. On się domaga realizacji umowy, daje nam zaliczkę, ale gdyby do tej umowy w ogóle nie doszło, to zaliczka podlega zwrotowi, ale idąc dalej tym drugim torem jest też tak, że jeżeli my ponieśliśmy szkody różnego rodzaju, jednym z elementów odszkodowania może być także coś, co się nazywa “utracone korzyści”. Jeżeli my jesteśmy w stanie udowodnić, że utraciliśmy korzyści, bo odmówiliśmy innego zlecenia i mamy na to dowody, bo mamy zapytanie ofertowe z ceną, to możemy na drodze sądowej, bo druga strona się raczej tak ochoczo nie zgodzi, ale możemy na drodze sądowej dochodzić tego, że mieliśmy już zlecenie na ten termin, w związku z tym straciliśmy korzyści przez to, że druga strona nie przystąpiła do realizacji umowy. Zaliczkę zwróciliśmy, bo musieliśmy ją zwrócić, ale teraz dochodzimy swoich roszczeń za szkodę. To się wiąże ze sprawą w sądzie. Pamiętajcie, że wysłanie wezwania do zapłaty w zamian za te koszty nic nie kosztuje oprócz tego, co zapłacimy na poczcie za wysłanie. Ja bym powiedział, że wystarczy spróbować zebrać te koszty, jeżeli one będą istotne, czyli to nie będzie 100 czy 200 zł. Nie powinniśmy doko tyle do sądu chodzić w ogóle. Ale w momencie, w którym mamy jakieś większe kwoty, to ja bym taką szkodę próbował odzyskać i zacząłbym od wysłania zwykłego pisemnego wezwania do zapłaty.

    Igor: Teraz przechodzimy do tematu, który mnie szczególnie mocno ciekawi, ponieważ ja na szczęście takich przygód w swoim życiu jeszcze nie miałem, ale też gdzieś widzę z obserwacji, że takie sytuacje miejsce mają, a dokładniej – robię dla kogoś film, przedmiotem umowy jest ten konkretny film, film jest wykonany, jest oddany, klient go przyjął, zapłacił, ale  po dwóch, trzech tygodniach się odzywa do nas, że on w sumie chciałby cały surowy materiał z tego nagrania. Najczęściej do finalnego filmu wchodzi 5-15% wyprodukowanego materiału i co w takiej sytuacji? Czy w ogóle ten klient ma prawo żądać tego, żeby uzyskać taki materiał surowy? Dodam, że w celu, żeby go wykorzystać i zmontować go we własnym zakresie, na przykład jakiś inny film wykorzystując część tych ujęć albo żeby przekazać surowy materiał firmie trzeciej, żeby zmontowała raz jeszcze. Pomijam już na razie to wszystko o czym pewnie zaraz powiesz, ale na przykład ja mam do tego bardzo negatywne odczucia, ponieważ surówka z reguły wygląda znacznie inaczej niż film i wygląda przeważnie gorzej, ponieważ w montażu wycinamy to, co nie wyszło, kolorujemy potem ten film, więc po montażu finalnie się prezentuje w zupełnie inny sposób, więc nawet oddanie komuś surówki w moim odczuciu się wiąże z tym, że ta druga strona może uznać, że my nie jesteśmy do końca profesjonalni, bo przejrzeliśmy pliki i tutaj było nieostro, tutaj krzywo.

    Michał: W takiej sytuacji zadałbym sobie pytanie, co stanowi przedmiot umowy, na co my się umówiliśmy. To jest najważniejsze, dlatego znowu wracamy do tematu umowy i dlaczego warto ją mieć. Jeśli spiszemy ten przedmiot umowy i określimy, że rezultatem naszej pracy ma być określony film, który ma mieć tyle sekund, to materiały, które wykorzystaliśmy do jego wykonania nie są przedmiotem umowy, czyli nie mamy obowiązku. Ja bym tutaj zastosował takie podejście ostrożnościowe i jeżeli my wiemy i mamy takie sytuacje, że klient domaga się tej surówki, to ja bym zaproponował, żeby wpisać wprost w umowie, że surówka nie stanowi przedmiotu umowy. Jeżeli to wpiszemy, to będziemy mieć wprost, że my tego nie będziemy udostępniać. Jeżeli to zrobimy, to tylko z naszej dobrej woli, bo wszystkie te obawy, o których wspomnieliście, one są jak najbardziej słuszne i jak najbardziej powinny podlegać ochronie ze względów też innych, na przykład takich, jak ochrona danych osobowych. Ja bym nie udostępniał materiału, którego sam nie wypuściłem, bo jeżeli w kadr weszła osoba, której ja nie mam zgody na wykorzystanie wizerunku i tej części nie wykorzystałem w filmie końcowym, a potem dając taką surówkę komuś możemy się narazić na to, że ta osoba to wykorzysta i ktoś to połączy z nami, bo my wtedy kręciliśmy. Wpisałbym w umowie, że nie stanowi przedmiotu umowy wszystko inne niż to, na co się umówiliśmy wprost, czyli surówka, inne materiały, zdjęcia. Uważam, że jeżeli wykonujecie pracę, której efektem jest film, a potem ktoś was prosi dodatkowo surówkę, to powinniście za to dostać dodatkowe pieniądze.

    Igor: Czyli to może mieć miejsce dopiero po akceptacji, bo mimo wszystko film jest takim tworem, który jest bardzo płynny na tej zasadzie, że ja oddaję film po montażu i klient mówi, że chciałby wprowadzić zmiany. Ja wprowadzam zmianę, na którą się zgadzam, ponieważ taka była umowa i nagle film się wydłuża i wtedy on się zgadza i tych ujęć, które w nim są. Czemu miałby żądać dodatkowej zapłaty…

    Maciej: Też to można dwojako zrozumieć, przez wzgląd na to, że te ujęcia mogły być w twojej opinii złe, krzywe, lekko nieostre, prześwietlone i jeżeli klient nawet przed akceptacją wszystkiego mówi, że chcę tam to ujęcie, czy jeśli ty uznajesz jako materiał surowy niegodny tego, aby znaleźć się w filmie, to czy masz obowiązek przekazać go temu klientowi?

    Michał: To już jest dużo trudniejsza kwestia. Tutaj wchodzimy w kwestie relacji już nie do końca opierającej się na tym, co mamy w umowie, bo jeżeli klient domaga się korekty filmu, która ma uwzględnić jakiś element, to pytanie jest takie, czy on uzna ten efekt końcowy bez tego ujęcia. Jeżeli on uzna, że to, co zrobiliśmy bez tego ujęcia w ogóle nie spełnia jego oczekiwań i to nie stanowi przedmiotu umowy, nie wykonaliśmy umowy. My boimy się o nasz wizerunek a klient się upiera. Jeżeli dobro klienta jest dla nas ważniejsze kosztem tego ujęcia, to jesteśmy w stanie dać mu to, czego on oczekuje. To już jest płynne. Nie jesteśmy w stanie twardo tego przepisami uregulować.

    Maciej: Widziałem taki zapisek w umowie, że “klient godzi się na mój styl”. Czy pod taki zapisek można to podpiąć? Widziałeś moje portfolio i nigdzie nie było takich ujęć.

    Michał: Jak najbardziej możemy zawrzeć taki zapis, który mówi o tym stylu parę słów, jeżeli da radę oczywiście. Mimo wszystko, to się w domyśle robi, że ktoś przychodzi do określonego wykonawcy i chce żeby to on wykonał, bo ta praca, którą wykonujecie ma charakter jednak osobisty i która jest uzależniona od waszych umiejętności. Pewnie w umowach często też jest wpisane, że nie może przyjść znajomy z kamerą i pod firmą waszą nakręcić film, bo klient za to nie płaci. Klient też płaci za to, żeby ten film był zrobiony przez was, więc tutaj będzie ciężko pewnie znaleźć jakiś taki złoty środek mówiący o tym, że to ujęcie wchodzi albo nie wchodzi. Ja bym jednak stawiał na to, że wy jesteście profesjonalistami i już w trakcie takiego sporu powiedział, że zrobimy może dwie wersje filmu i ja wam pokażę dlaczego ta wersja, o której ja mówię jest lepsza. Musicie to uzasadnić klientowi i przekonać go. Jeżeli się nie da, to stajecie wtedy przed wyborem: albo to moje dobro albo ryzykuje, że klient nie uzna tego, co zrobiłem za przedmiot umowy.

    Maciej: Przekazanie praw autorskich – jak zrobić to dobrze? Czego się ustrzec, czego unikać?

    Michał: Przede wszystkim musimy wiedzieć w ogóle jakie mamy prawa, żeby móc coś przenieść. Jeżeli chodzi o prawa autorskie, to są pewne prawa, które są zbywalne, a są takie, które są niezbywalne i nie jesteśmy w stanie się umową ich w żaden sposób pozbyć. Do praw zbywalnych, bo tylko o nich możemy tak naprawdę rozmawiać, należą prawa majątkowe, które wywołuje efekt majątkowy, czyli na przykład przeniesienie własności takiego materiału, przeniesienie prawa do jego dalszego dystrybuowania, dalszej sprzedaży, przeniesienie prawa do edycji. Nie sposób wymienić wszystkich. Moim zdaniem lepiej jest po prostu podejść do tematu w ten sposób, że dowiedzieć się na czym klientowi zależy, a potem wskazać w umowie wszystkie te pola eksploatacji danego materiału, na którym klientowi zależy. Jeżeli klientowi zależy na tym, żeby zrobić film, który on będzie dalej sprzedawał, to musimy to wpisać w umowie. Jeżeli klientowi zależy na tym, żeby uzyskać potem prawo do edycji tego filmu przez skończoność, że on będzie jeszcze na różne sposoby go sobie rozcinał, to też musimy takie prawo do dalszej edycji wprowadzić do umowy. To jest też bardzo ważne, że nie ma czegoś takiego, jak przeniesienie autorskich praw majątkowych domyślnie. Musimy to mieć wprost wskazane w umowie, że przenosimy takie prawa i na jakiś polach eksploatacji.

    Igor: Dla kontrastu, jako przykład, jakie są przyprawa, których się nie da zbyć?

    Michał: Nie możemy zbyć prawa do tego, że to my jesteśmy autorem tego dzieła. To jest zawsze już nasze i to jest bardzo fajne, bo daje nam poczucie bezpieczeństwa, dlatego że to my pierwsi utrwaliliśmy ten utwór. Kiedy utwór jest utrwalony w jakiejś formie i my to zrobiliśmy własnoręcznie, to oznacza że jesteśmy autorami tego dzieła, tego utworu. Jeżeli klient wykorzystał nasz film w sposób, jaki nam się nie podoba, jest to całkowicie poza umową i na przykład go przerobił. Miałem taką sytuację, w której fotograf robił zdjęcia plaży różnego rodzaju, a firma marketingowa, która robiła ulotki turystyczne wykorzystała to zdjęcie w swojej ulotce, wydrukowała tego kilka tysięcy i rozesłała w różne miejsca. Fotograf o tym nie wiedział. Przy każdym rodzaju naruszenia praw autorskich schemat będzie dosyć podobny. Jeżeli dalej coś złego się dzieje i zdjęcie dalej gdzieś tam lata po tych ulotkach, to mamy prawo do żądania zaprzestania naruszeń. Wyzywamy, na początku pisemnie, że wzywamy w trybie natychmiastowym, aby zaprzestać naruszenia naszych praw autorskich i żądamy usunięcia wszelkich śladów i tym podobne. Taki podmiot powinien się do tego ustosunkować, dlatego że w prawie autorskim łatwo da się stwierdzić, kto jest autorem tego tego utworu. Druga rzecz to jest kwestia roszczenia o odszkodowanie i możemy domagać się szkody, którą ponieśliśmy i jesteśmy w stanie to udowodnić, ale też jesteśmy w stanie próbować udowodnić jakąś szkodę na naszym wizerunku, bo na przykład klienci nam odeszli. Jeszcze gorzej, jeśli ktoś zapłacił za to zdjęcie jako zlecenie i widzi, że my to dalej sprzedajemy, a pozbyliśmy się praw autorskich, daliśmy wyłączność jednemu klientowi, bo to miało być zdjęcie dla niego i tylko my je mieliśmy w swoim portfolio, a ktoś je sobie wziął i używa dalej.

    Igor: W sytuacji, w której robię film dla kogoś jest to normalna umowa, film został wykonany, ale ta firma zaczyna po jakimś czasie wykorzystywać ten film w taki sposób w jaki mi by się nie podobało, nie w takim celu do jakiego został stworzony.

    Michał: Zaglądamy do umowy, sprawdzamy te pola eksploatacji, jeżeli w tych polach eksploatacji nie ma na przykład prawa do zrobienia kopii tego materiału w formie płyt CD, tylko jest napisane, że będzie dystrybuowane online, a ktoś wydaje nagle płytę z tym filmem na DVD, to już możemy próbować tutaj dochodzić tego, że jednak nie umawialiśmy się na ten sposób rozpowszechniania naszego utworu i możemy próbować dochodzić, że musisz zaprzestać naruszeń, czyli przestań sprzedawać dalej najszybciej oraz musisz usunąć to wszystko z rynku. Jest jeszcze kwestia odszkodowania.

    Igor: W takim przypadku chroni mnie jako twórcę tylko ta umowa, czy też fakt, że wciąż mam to niezbywalne prawa autorskie do tego działa?

    Michał: Te prawa to jest pewien stan. My możemy w ramach umowy ten stan zmienić i stwierdzić, że mamy prawa zbywalne i możemy je zbyć w formie takiej umowy i ten stan zmienić. Jeżeli ktoś ten stan naruszy w jakikolwiek sposób, to my w tym momencie odnosimy się do tego stanu z danej sytuacji. Czyli jeżeli my mamy z danym klientem umowę i on ją narusza, to reagujemy stanowczo.

    Igor: Pytam o to, bo byłem ciekawy, czy sam fakt, że są te niezbywalne prawa autorskie, że nie da się zmienić stanu, ja utworzyłem to ujęcie, czy mogę wyciągnąć jakieś konsekwencje właśnie dlatego, że wciąż do końca życia te niezbywalne prawa autorskie są moje.

    Michał: To, że mamy niezbywalne prawa stanowi pewien rodzaj źródła informacji o tym, że to my byliśmy uprawnieni do zbycia tego gdzieś dalej, ale to nie jest tak, że samo posiadanie niezbywalnego prawa autorskiego daje nam już jakieś uprawnienia. One są niezależne w tym zakresie. 

    Maciej: Pozostańmy na chwilę przy tym wizerunku i następna kwestia, która też bardzo często pojawia się w kontakcie z klientem to jest właśnie ten wizerunek. Co w momencie, kiedy film powstał i nagle okazuje się, że panna młoda się sobie nie podoba na tych ujęciach? Co w takiej sytuacji my jako twórcy możemy zrobić? Czy w jakikolwiek sposób my możemy się bronić?

    Michał: Ta należy staranność jest kluczem. Jeżeli mamy taką umowę zlecenia na wykonanie jakiegoś materiału, to w tym momencie jest ta należyta staranność. Jeżeli mamy umowę o dzieło, czyli mamy konkretnie stworzyć jakiś rodzaj materiału, który ma mieć takie sceny, to musimy się tego trzymać i musimy to zrealizować zgodnie z umową. Tutaj wkraczasz w kwestie estetyki i wróciłbym znowu do tej relacji z drugą stroną, że trzeba po prostu takiej osobie wytłumaczyć, że wykonałeś swoją pracę zgodnie ze sztuką, wykonałeś swoją pracę profesjonalnie i kwestie pewnych decyzji o ujęciach, o świetle, o kącie polegają na twoim doświadczeniu i wynikają z twojego doświadczenia i wiedzy. Druga strona może mieć oczywiście obiekcje, ale jednak ty stoisz w tej pozie profesjonalisty i ja bym starał się bronić przed takimi zarzutami. Czy da się takie coś wpisać do umowy? Można próbować, ale ja uważam, że takiego czegoś jak gust nie da się chyba wpisać do umowy.

    Igor: To możemy sobie przełożyć na każdy inny szczebel naszej działalności, czy to jest reklama, event, ślub. W każdej sytuacji może się ktoś taki znaleźć, to nawet nie musi odnosić się do osoby, tylko do stanu zastanego. Nie podoba mi się moje biuro, jak się prezentuje w tym świetle. Klient może mieć potencjalnie obiekcje, ale nie do końca ma prawa do wyciągnięcia jakichkolwiek konsekwencji względem tych obiekcji, bo jeżeli stan był taki i taki, został zarejestrowany na firmie, to po prostu tak jest.

    Maciej: Tutaj jest ta kwestia przedmiotu umowy, czyli my mamy wykonać to, na co się umówiliśmy, nie mamy wpływu na pewne rzeczy, jaka będzie pogoda, jak ktoś będzie wyglądał, naszym zadaniem jest nagrać, czy stworzyć to, na co się umówiliśmy w sposób zgodny z naszym stylem, wiedzą lub umiejętnościami i doświadczeniem.

    Igor: Skoro już przy takim szeroko rozumianym wizerunku jesteśmy, to zrobię krok w tył, bo już mówiliśmy o tym, że jeżeli chcemy wykorzystać wizerunek czyjś na filmie, to pracodawca teoretycznie musi zebrać zgody pracowników. Ale sytuacje są bardzo różne. Ja kilka lat z rzędu obsługiwałem jeden z największych eventów w Polsce, przez który w czasie 3 dni przewinęło się łącznie ponad 50000 osób i teraz jak to wygląda w sytuacji, w której ja robię  aftermovie, relację z tego eventu pokazującą, jak tam było i tam ci ludzie są. Czy to jest też kwestia organizatora, który musi w regulaminie sprzedając bilety uwzględnić tę kwestię, że możesz się znaleźć na fotografiach i filmach, które są podsumowaniem tego naszego eventu? Też są sytuacje, że przeprowadza się rozmowę, takie krótkie mini wywiady z uczestnikami, wtedy skupiamy się na tej osobie, widać że ona jest głównym podmiotem tego ujęcia, ktoś się przewinie i teraz jak to wygląda od strony prawnej? Czy muszę uzyskać zgodę od tej osoby, która się wypowiadała, a jeżeli ktoś się nawinie w tle i będziemy w stanie ją rozpoznać już nie?

    Michał: Ja bym tutaj zaczął od rozróżnienia miejsc publicznych i miejsc prywatnych, dlatego że miejsca publiczne rządzą się trochę innymi prawami niż te prywatne. Event, koncert, festiwal, gdzie jest mnóstwo ludzi jest wydarzeniem prywatnym. Ktoś je organizuje na określonych zasadach, często jest to biletowane, ale i tak jest jakiś organizator, który odpowiada za bezpieczeństwo i organizację. Jest organizator i to on odpowiada za otoczenie prawne całego zdarzenia i my kupując bilet albo w jakiejś innej formie przystępujemy do pewnego rodzaju umów, bo jest taka forma w Polsce zawieranie umów jak przystąpienie. Jeżeli my przychodzimy na koncert, to przystępujemy do pewnych zasad, które tam obowiązują i przystąpienie do takiej umowy odbywa się poprzez sam fakt pojawienia się w danym miejscu. Skoro idziemy na koncert, gdzie jest mnóstwo fotografów, bo są tam gwiazdy, to my musimy liczyć się z tym, że możemy być gdzieś ujęci, możemy się pojawić i liczymy się z tym, więc przystępujemy trochę do takiej umowy, wyrażamy troszeczkę zgodę w taki sposób milczący, ale tutaj zalecałbym ostrożność, więc jeżeli mamy prywatny event, nawet jeżeli on jest bardzo duży, to fajnie by było żeby był regulamin i najczęściej takie regulaminy są i jak tam poczytacie, to zobaczycie, że tam jest takie właśnie postanowienie o ochronie danych, o wizerunku. To miejsce publiczne to są takie miejsca jak ulice, gdzie chodzimy wszyscy bez tabliczek z imionami i nazwiskami i tak naprawdę stanowimy część ruchu życia miasta. W tym momencie, my nie musimy wyrażać zgody na wykorzystanie tego naszego wizerunku, dlatego że jesteśmy tylko częścią jakiegoś tam życia, krajobrazu. Teraz wkraczamy w ten kolejny krok, o którym wspomniałeś, czyli krótki wywiad. Jeżeli mamy krótki wywiad, to musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jesteśmy w stanie tę osobę zidentyfikować na podstawie tego, co widziałem. Niewątpliwie wygląd czyjś jest wystarczającym do tego, żeby tę osobę zidentyfikować, zwłaszcza w naszych czasach. Sama nasza osoba nagrana, która mówi już sprawia, że możemy rozpoznać taką osobę po tym, więc tutaj bym sugerował, żeby taka zgoda była, chyba że ona już jest właśnie w regulaminie wyrażona takiego wydarzenia. Nie musimy tego jeszcze dodatkowo uzyskiwać, bo ktoś już wyraził zgodę akceptując regulamin przy zakupie biletu. Jeżeli chodzi o takie osoby, które w tle się przemieszczają i nawet nie jesteśmy w stanie zidentyfikować, kto to jest, to nie musimy mieć zgody takiej osoby ze względu na to, że jej wizerunek nie jest istotny, nie jesteśmy w stanie stwierdzić jej imienia i nazwiska, nie jesteśmy w stanie stwierdzić nawet tak naprawdę dobrze rysów twarzy.

    Igor: A w sytuacji, w której jesteśmy w stanie? Słyszałem o czymś takim, że jeżeli ja przeprowadzam wywiad na ulicy z kimś, to skupiam się na tej osobie, ona jest głównym celem tego ujęcia, więc wszystko co jest w tle, nie mam na to wpływu, ale jeżeli widz będzie w stanie rozpoznać tę osobę, która jest z tyłu, to co wtedy?

    Michał: Ulica jest miejscem publicznym, w związku z czym tutaj mamy prawo nagrywać jakiś film. Jeżeli ktoś nam tylko się przewinie w tle, to ja tutaj nie widzę potrzeby uzyskiwania zgody takiej osoby. Natomiast jeżeli ta osoba jest bardzo wyraźnie widoczna, a do tego wszystkiego jej zachowanie byłoby w jaki sposób nietypowe, bo ktoś się wywrócił, to my publikując wiemy, że publikujemy ten film, dlatego że tam wywrócił się ktoś, kogo jesteśmy w stanie rozpoznać. Skoro mamy prawo coś kręcić bez czyjejś zgody, to ta osoba raczej nie ma za bardzo podstaw do tego, żeby domagać się usunięcia z tego filmu, bo była częścią krajobrazu, które my mieliśmy prawo kręcić. Uważam, że trzeba ocenić to indywidualnie. Jeżeli rozpoznajemy tę osobę, jest wyraźnie widać, kto to jest, tutaj bym zalecał ostrożności i myślę, że wtedy może się okazać, że ten nasz cel, czyli że przyszliśmy kręcić krajobraz i nagle zmienił swój przedmiot, bo zamiast kręcić krajobraz, nagle kręcimy człowieka, który się przewraca przez przypadek, inny już jest sens tego filmu, w związku z czym kręcenie miejsc publicznych wiąże się z pewnymi trudnościami. Jeżeli wydarzy się coś, co sprawi, że to będzie na swój sposób unikatowe, to musimy się liczyć z tym, że może to być odebrane jako kręcenie filmu, przy którym zgody mogą być koniecznie.

    Igor: Jeśli kręcimy kogoś z premedytacją, to mamy prawo to robić w miejscu publicznym, ale nie mamy prawa wtedy publikować wizerunku tej osoby?

    Michał: Jeżeli osobę jesteśmy w stanie zidentyfikować, z twarzy, wiemy, że jest to w określonym miejscu, bo widzimy na jakiej ulicy, w jakim mieście, bo widać też od razu otoczenie i łatwo zidentyfikujemy tę osobę, to też zalecałbym ostrożność i wymazanie twarzy byłoby koniecznie. Wtedy publikacja jest zgodne z prawem, ale pod warunkiem, że nie widzimy wizerunku. Wizerunek to nie jest tylko twarz, bo może być charakterystycznie ubrana osoba w danym miejscu. Do wizerunku też należy w styl chodzenia, poruszania się. Wszystko to, po czym jesteśmy w stanie zidentyfikować drugiego człowieka to jest wizerunek.

    Maciej: Licencja na muzykę – co w takiej sytuacji, kiedy my otrzymujemy zapytanie od klienta, czy możemy umieścić taką muzykę, którą znają z radia? Czy w jakikolwiek sposób możemy uzyskać prawa do tego? Co nam grozi za umieszczenie właśnie takiego hitu w naszej produkcji?

    Michał: Nie mam dobrych informacji, nie możemy tak po prostu posługiwać się utworami, które są czyimś prawem bez zgody takiej osoby. Powinniśmy liczyć się z tym, że jeżeli wykorzystujemy jakiś znany utwór do naszej pracy zarobkowej, czyli do filmu, który tworzymy, to powinniśmy mieć po swojej stronie opłacone te wykorzystanie. Można to zrobić na dwa sposoby: bezpośrednio uderzyć do twórcy lub producenta, który stoi za tym utworem albo wykorzystać organizacje, które sprzedają takie prawa zbiorczo, grupują uprawnienia w jednym miejscu i potem je dystrybuują dalej. Mówię oczywiście o ZAiKSie, tych organizacji w Polsce jest kilkanaście. W momencie, w którym takie uprawnienie sobie wykupimy, to jesteśmy po bezpiecznej stronie. Czasami jest to niewarte zachodu, żeby zrobić jeden film ślubny dla kogoś. Te koszty są dosyć wysokie, przy czym to jest ciężar prowadzenia działalności tego rodzaju. Jest coś takiego, jak użytek osobisty, ale to oznacza, że może tego użyć para młoda dla swojego wyłącznie użytku, natomiast wy tworząc film używacie tego w celach zarobkowych. Para może chcieć do własnego użytku, ale wy wykorzystujecie to do celów zarobkowych.

    Igor: Czyli jeżeli mamy parę młodą i pan młody ma brata, który ma firmę, która robi filmy i brat mówi, że w ramach prezentu zrobi film bez umowy i będziemy z niego korzystać do zastosowań prywatnych, to jest ok?

    Michał: Sytuacja, w której jesteśmy na weselu i DJ puszcza różnego rodzaju muzykę. Czy on ma uprawnienia do tego czy nie, to jest jego problem. To że wy to zarejestrujecie, to jest co innego. Wy nie puszczajcie tej muzyki, wy tylko rejestrujecie zdarzenie.