W tym odcinku podcastu…
Każdy z nas zaczynał od zera. W tym odcinku podcastu opowiadamy o naszych początkach – o tym dlaczego w ogóle zaczęliśmy nagrywać filmy, jak wyglądało nasze pierwsze komercyjne zlecenie i jak w ogóle do niego doszło. Dzielimy się doświadczeniami, naszymi najlepszymi, najgorszymi i najzabawniejszymi sytuacjami na planach zdjęciowych. Jeżeli jesteś na początku swojej przygody z produkcją wideo, to ten odcinek na pewno Ci się spodoba. Miłego słuchania!
Gdzie posłucham podcastu?
Słuchaj nas tutaj na stronie (odtwarzacz na górze strony), na Spotify, Apple Podcasts lub Google Podcasts. Subskrybuj Super35 w najwygodniejszym dla Ciebie miejscu. Wszystkie odcinki podcastu znajdziesz TUTAJ. Do usłyszenia!
Przydatne linki
Transkrypcja odcinka
Igor: Dzisiaj odcinek absolutnie wyjątkowy, zupełnie inny niż przeważnie, ponieważ od początku naszej przygody, jeżeli chodzi o podcast, skupialiśmy się na przekazywaniu wiedzy. Nie było jeszcze okazji z Maciejem w ogóle przeprowadzić tego typu rozmowy kiedykolwiek, więc można powiedzieć, że taka rozmowa w sposób bardzo szczegółowy będzie pierwszy. My rozmawiamy o tym pierwszy raz, jeżeli chodzi o podcast a nawet tak w życiu prywatnie. Znamy tylko jakieś tam bardzo mało szczegółowe historyjki, ale nigdy nie usiedliśmy i nie poruszaliśmy tego tematu w bardziej konkretny sposób, a dokładniej dzisiaj sobie z Maciejem zupełnie na luźno porozmawiamy o tym, jakie były nasze początki, jeżeli chodzi o przygodę z produkcją wideo. Ja może zacznę od tego, że taka moja właściwa przygoda się zaczęła w 2016 roku. Pewnie część naszych słuchaczy pracuje z wideo już wiele lat, więc dla nich to może być mała chwila, ale myślę, że taką istotną informacją jest to, że nie zaczynałem zawodowo, nie zaczynałem w ogóle komercyjnie, ale to się rozwinęło samo z siebie przez zupełny przypadek, o czym pewnie sobie pogadamy. A teraz ty powiedz, u ciebie który to był rok?
Maciej: U mnie było to chyba 2017 jakoś albo koniec 2016. Pewnego dnia po prostu nadszedł taki dzień, kiedy odpaliłem sobie YouTube, bo wcześniej YouTube mi się kojarzył tylko i wyłącznie z jakimiś głupimi filmikami. To, że wszedłem na YouTube było podyktowane tym, że potrzebowałem chyba wtedy jakiegoś tutoriala albo poradnika odnośnie poprawnie wykonywanych ćwiczeń, bo wiesz, od jakiegoś czasu pasjonuję się sportami siłowymi. Chyba wszedł na YouTuba po to i zobaczyłem, że na YouTubie jest mnóstwo, ale to naprawdę mnóstwo wszelkiego rodzaju treści różnych, od vlogów zaczynając, po piękne kursy, jakieś tuto riale, itd. Nawet ludzie starali się tam robić jakieś krótkie formy artystyczne, mam tu na myśli filmy bardziej fabularne niż tutoriale czy też reportaż, dokumenty, etc. I właśnie tam znalazłem kilka osób zupełnie nie spokrewnionych z wideo w kontekście nauczania, jak wideo się robi albo jak zaczęła się ta droga. Oczywiście były to jakieś kanały lifestylowe, fitnessowe, itd. I w pewnym momencie, po kilku miesiącach oglądania czegoś takiego postanowiłem, że coś takiego zacząłbym robić. Oczywiście, tak jak ty powiedziałeś wcześniej, nie jakoś komercyjnie, tylko dla siebie, do Internetu, dla świata.
Igor: W takim razie, co się co się stało? Dlatego oglądając wideo na YouTubie, rozpoczynając od pozyskiwaniu wiedzy z zakresu, który Cię interesował, nagle oglądając ładne obrazki doszedłem do wniosku, dlaczego by nie spróbować? Co takiego w tym wszystkim było, że przyszła Ci ta myśl?
Maciej: Ja od zawsze lubiłem dużo pisać, dużo mówić, lubiłem ten kontakt z ludźmi, ale nie personalny, nie jestem osobą, która nawiązywać kontakty jakieś świeże. I stąd przyszło mi do głowy to, żebym usiadł przed kamerą i nagrywać po prostu coś dla ludzi, jakieś treści. Trafiłem oczywiście, jak wszyscy kiedyś w jakimś tam etapie swojej kariery związanej z wideo trafiłem, na Casey Neistata, który wtedy akurat jakoś zaczynał swoje vlogi i ja zacząłem oglądać te vlogi i mówię: „Kurczę, bardzo fajnie to wygląda. Może ja coś takiego zacznę robić? Może jakieś vlogi?
Igor: Casey Neistat jest ojcem wielu twórców, to trzeba mu przyznać i z biegiem czasu my, filmowcy zauważamy, że pod kątem produkcyjnym to nie było jakieś super dobre, ale pod kątem inspiracyjnym i opowiadaniem historii trzeba mu oddać pokłony, bo robi to naprawdę mega dobrze i ja od razu przepraszam, że tak wszedłem słowo, ponieważ można powiedzieć, że on cię zainspirował i w sumie to jest jedna rzecz, która bardzo nas łączy, ponieważ mnie też. Ja swoją przygodę zacząłem też od YouTube. Oglądałem jakieś tam różnego rodzaju materiały i też przez zupełny przypadek trafiłem na jakieś filmy Naistata, ale to dlatego, że szukałem pewnie informacji na coś technologicznego, a on bardzo często pokazywał w odcinkach vlogowych jakąś nową rzecz.
Maciej: Ja mam świetną historię, jak trafiłem na Neistata, bo to nie było właśnie tak jak ty. Ja śledziłem jednego gościa z kanału alfa m. Taki lajfstajlowy kanał o tym, jak być współczesnym samcem alfa we współczesnym świecie. I on w jednym ze swoich odcinków powiedział o Neistacie i dał link do jego kanału. No i wszedłem na ten kanał i tak to się wszystko potoczyło. Zacząłem oglądać jego twórczość i tak jak mówiłeś, gość naprawdę świetnie opowiada historie, bardzo fajnie to wszystko buduje, inspiruje.
Igor: On przede wszystkim jest takim prekursorem… Może nie prekursorem, bo byli twórcy, którzy robili vlogi znacznie wcześniej, na przykład Ben Brown czy FunForLouis, ale on sam mówił wiele razy, że się inspirował tym, że oni to tak robią, zrobił to po swojemu i jego osobowość pozwoliła mu się bardzo szybko rozwinąć.
Maciej: Nie chciałem robić tego samego, nie myślałem o vlogowaniu, ale myślałem o żeby usiąść przed kamerą i mówić. Nie wiedziałem o czym chcę mówić i po co w ogóle w tą stronę idę, gdyż zawodowo zajmowałem się prowadzeniem serwisu, czyli troszeczkę zarządzaniem, a tutaj branża kreatywna, troszeczkę artystyczne, zupełnie dwa światy. W pierwszej myśli przyszło mi do głowy to, żeby kupić sobie od razu sprzęt, ale pomyślałem, że może to jakaś chwilowa zajawka i nie będę chciał tego kontynuować a wydam hajs. Więc moje pierwsze produkcję, które kręciłem, o ile w ogóle to można nazwać produkcjami, były kręcone na telefonie Huawei P8, moja pierwsza „kamera”, i polegało to na tym, że wsiadłem sobie na rower, jeździłem po mieście i kręciłem różne jakieś b-rolle i z nich składałem sobie jakąś taką dłuższą sekwencję, około 4 minuty i się z tego bardzo mocno cieszyłem.
Igor: Czyli element wspólny, to inspiracja twórcami internetowymi, głównie YouTube i to jest coś, co nas łączy i ja bardzo podobne do ciebie robiłem na początku te wszystkie rzeczy sobie bardzo mocno for fun, tylko ja dość szybko zainwestowałem w aparat, bo przez chwilę nagrywałem na na GoPro, ale wiadomo jaki GoPro daje obrazek (to jeszcze była GoPro 4 Hero) i zainspirowany Neistatem kupiłem dokładnie taki sam sprzęt jak on miał, czyli Canon 70D, bo to były też początki jego daily vlogowania. I zacząłem się sam w to bawić i nawet się nie zastanawiałem nad czymkolwiek, po prostu wrzuciłem te kilka filmów na internet i z racji tego, że ja się wychodzę z branży marketingowej i żyję w tej swojej bańce, że bardzo dużo osób, które gdzieś tam mam znajomych na Facebooku też się interesowało aspektem marketingowym tego typu przedsięwzięć, takich jak vlogi, wideo marketing, więc to gdzieś tam zaczęło się rozprzestrzeniać. A ja ze względu na moje chore ambicje zacząłem bardzo dużo się uczyć i poświęcałem od dwóch do czterech godzin na dobę ucząc się, jak to się robi prawie przez rok. Więc można powiedzieć, że zanim zrobiłem pierwsze pieniądze z wideo, to miałem już za sobą ponad 1000 godzin nauki, więc u mnie było to bardziej w drugą stronę. Przeważnie ludzie uczą się przez praktykę, a ja zanim zacząłem praktykować tak na serio, to uczyłem się teoretycznie, aż w końcu zaczęły do mnie same spływać oferty, że robię to mega fajnie, więc może nam zrób film. No i tak zaczęło to narastać i mamy dzisiaj 2020 rok, gdzie produkcja wideo jest około połową mojego przychodu, jeżeli chodzi o firmę, którą mam.
Maciej: U mnie to wyglądało zupełnie inaczej. Przed tym jak kupiłem sobie pierwszy aparat, to kręciłem na moim telefonie piękne filmy. Pierwszym z moich filmów, jakie nakręciłem to było robienie naleśnika i wiedziałem, że powinienem to nakręcić z trzech różnych kątów. Weź sobie wyobraź, że najpierw kręciłem kawałek, przestawiałem telefon, kręciłem znowu. To było takie fajne, bo nie wiedząc, że coś takiego jest ciekawe dla jak odbiorcy sam coś takiego stworzyłem, poprzez obraz, który zewsząd do mnie dopływał. Następnie materiał, który zabrałem wrzuciłem sobie na komputer, do programu do montażu Vegas Pro, nie pamiętam którego. I kiedy stworzyłem swoje pierwsze wideo, które trwało około 30 sekund byłem z siebie tak dumny. Facet przed trzydziestką tworzy wideo, które ma 30 sekund i jest siebie tak dumny, że biega po domu zadowolony, że udało mi się coś takiego zmontować. No i droga do YouTuba już była w tym momencie otwarta, ale miał miejsce ciekawy twist. Mam serdecznego kolegę, z którym po dziś dzień współpracuję i spotkaliśmy się pewnego dnia i ja się go wypytałem o sprzęt, bo już wiedziałem, że chcę kupić sobie aparat po tych kilku firmach, które nakręciłem telefonem, że to już musi pójść w tą stronę.
Igor: Nie wiem, czy powiedziałeś, że ten kolega to jest nasz wspólny kolega i on prowadzi firmę od wielu lat, jest fotografem ślubnym, więc pojęcie na temat sprzętu miał bo już miał na koncie kilka sezonów komercyjnych.
Maciej: Kiedy się z nim potkałem, to już miał dwa albo trzy takie mocniejsze sezony komercyjne za sobą, czyli od strony aparatu, od strony obiektywów to z nim zacząłem tą rozmowę i na tamtym etapie w żaden sposób nie myśleliśmy, że razem będziemy kiedykolwiek pracować. On mi po prostu powiedział o tym aparacie, o obiektywnie. Ja się już zacząłem zastanawiać, drugie nasze spotkanie, trzecie nasze spotkanie i w końcu chyba na czwartym spotkaniu obydwoje jaraliśmy się, że będziemy robić filmy wraz z jego małżonką, i on będzie robić zdjęcia. No i tak się w sumie stało.
Igor: Czyli można powiedzieć, że to była forma przypadku, bo poszedłeś do kumpla, bo się orientowałeś, że on okołotematycznie coś tam działa i zadałeś mu kilka pytań i po prostu potem już poszło od słowa do słowa. I takie coś się dzieje bardzo często, a mnie najbardziej fascynuje to, że bardzo często też takie rzeczy rozwijają się na tyle szybko, że człowiek czasami ma problem z tym, żeby sobie przypomnieć jak to właściwie było. Bo teraz my tutaj siedzimy sobie przy stole, nagrywamy ten podcast i mi jest autentycznie ciężko sobie przypomnieć, jak wyglądała rozmowa między tobą a mną, żebyśmy zrobili podcast. To jak ta jedna rzecz, ale jest druga rzecz, która mnie fascynuje jeszcze bardziej. My jesteśmy ziomkami, którzy się znają, wiedzą o swoim istnieniu ponad 15 lat, ponieważ chodziliśmy razem do szkoły średniej przez 4 lata, a potem jak poszliśmy na studia nasz kontakt się urwał, potem każdy z nas poszedł w swoją stronę, potem się tak złożyło, że ja przeprowadziłem się z Gorzowa do Szczecina, ty też przeprowadziłeś się z Gorzowa do Szczecina i się dowiedziałem, chyba właśnie przez tego samego znajomego, że zajmujesz się wideo. A ja już byłem na tym etapie, że też zacząłem to robić, więc to jest taka historia, o której warto wspomnieć, bo jest po prostu nietypowa, że znamy się tyle lat, mieszkaliśmy w tym samym miejscu, przeprowadziliśmy w to samo miejsce i robimy to samo. Więc to jest taki moment, że ja bym powiedział, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Robimy ten podcast, robimy swoje live, mamy w planie robić wspólne warsztaty więc to też pokazuje, że ten los bywa w życiu bardzo przewrotny. Ja tylko wiem, że na pewno chciałem robić podcast jakiś i z kimś, bo już myślałem o tym około 2,5 roku temu i nawet już miałem wstępny sprzęt pod to, ale nie czułem tematu. Często tak jest, że chcemy coś robić, a dokładnie nie wiemy o czym i po co. W przypadku naszego podcastu, to jest też na tyle fajne z mojego punktu widzenia, że myślałem o podcaście już tyle lat, ale też miałem chęć robić podcast o czymś ciekawym, co mnie kręci, ale nie wziąłem się za to byle, jak po prostu przyszło to tak samo z siebie. Minął ten rok czy ileś, nagle spotkaliśmy się na wspólnym projekcie zaproszeni przez tego właśnie kolegę, dzięki któremu poniekąd ty rozpocząłeś i wtedy nasza znajomość się pojawiła i małymi krokami robimy dzisiaj to, co robimy, co nas bardzo cieszy. To teraz może pogadamy o tym swoje pierwsze komercyjne zlecenie, za które dostałaś realne złotówki?
Maciej: Pamiętam, to było nasze pierwsze zlecenia, za które dostałem jakąkolwiek zapłatę. Ja bardzo dobrze pamiętam zlecenie, za które nie dostałem zapłaty. To było nasze pierwsze wspólne zlecenie ślubne, na które razem poszliśmy (czyli ja i ten mój znajomy i jego żona), także może o tym też troszeczkę powiem. To też jest bardzo ciekawa historia jak nie mają totalnie nic, bardzo ograniczony budżet, bo na samym początku nie chciałem lokować nie wiadomo jak dużego kapitału w to. Tak jak mówiłem wcześniej, nigdy nie wiadomo, czy to wypali, czy będzie się to chciało robić, czy się może człowiek spali po trzecim zleceniu. I postanowiliśmy z moim znajomym, że zrobimy w ten sposób, że sprzęt, którego wystarczy mieć po jednej sztuce na początek, na przykład rejestrator i mikrofon, kupimy sobie na takiej zasadzie, że ja kupię część i on kupi część, czyli ja na przykład kupię rejestrator, a on kupi slider, bo jeszcze wtedy bardzo mocno slidery były spoko. Ja kupiłem statyw, on kupił monopod i tak żeśmy się na pół wymienili tymi kosztami żeby one nie były gigantycznie duże. To jest też taka fajna rada, jeżeli chcielibyście z kimś zacząć nagrywać to jest zawsze jakieś rozwiązanie, żeby balansować te koszty początkowe, które mogą być, w tej branży akurat, dosyć spore. No i na tym pierwszym naszym zleceniu pamiętam stres był niebywały, gdyż zaczynałem robić zupełnie coś innego niż przez resztę wcześniejszą mojego życia.
Igor: Trochę sam siebie wrzuciłeś na głęboką wodę. Miałeś pewnie nowy aparat, którego też nie czułeś pewnie nie wiadomo jak bardzo. Pierwsze zlecenie takie na serio. Mówiąc, że na serio mam na myśli w tym kontekście, że klient, nawet jeżeli to byłby znajomy, który się nie ci nie płaci, to jednak są oczekiwania, bo ty składasz obietnice, że coś zrobisz. Tym bardziej, że to był ślub, który jest tylko raz.
Maciej: Zaczęło się tak, że byliśmy u fryzjera albo u makijażystki, to była 8:00 rano i ruszyliśmy wtedy na podbój tego świata wideo ślubnego i tak jak wcześniej wspomniałeś, nie czułem do końca tego aparatu. Kupiłem wtedy Canon 80D i jako szkło wybrałem Tokina 11-16, 2.8 światło. Kupiłem wtedy 1 obiektyw, mój znajomy kupił drugi obiektyw, więc też się wymienialiśmy w tej kwestii. Kupiłem Canon 80D przez wzgląd na to, że Canon 6D nie miał nagrywania Full HD w 60 klatkach. No i nie miał Dual Pixel Autofocus. Bardzo braliśmy to pod uwagę, dlatego ja miałem stabilizator, który na autofocusie bardzo fajnie popierdzielał. Wyruszyliśmy na nasze pierwsze zlecenie i było całkiem spoko. Ja miałem stabilizator, jego żona miała wtedy slider i ona robiła te ujęcia pięknie przesuwane, a ja robiłem te ujęcia pięknie chodzone. Kupiłem aparat jakoś w styczniu, a to pierwsze zlecenie było marzec-kwiecień ale.
Igor: Wiele osób, nawet jeżeli robi coś z pasji z hobby, to bardzo często jest tak, że robią to wiele lat zanim wezmą pieniądze za to. Z moich obserwacji wynika, że ludzie mają duży problem z wycenianiem swojej pracy, duży problem w ogóle z taką pewnością siebie. Osoby, które rozpoczynają albo już robią to jakiś czas hobbystycznie mają dość niewielką na temat tego, jak działa rynek, jaką wartość ma w ogóle to, co robią i czasami brak im odwagi nawet, żeby komuś wysłać wycenę czy napisać: „Hej, mogę ci zrobić filmik, dzięki któremu twoja firma coś tam, coś tam”. Ja z kolei kompletnie nie pamiętam swojego pierwszego zlecenia, za które wziąłem pieniądze. U mnie też to wyglądało właśnie w taki sposób, jak wcześniej wspomniałem – bardzo szybko udało mi się wejść na jakiś taki trochę wyższy poziom, jeżeli chodzi o sam aspekt realizacyjny, ponieważ bardzo często się spotykałem z czymś takim, że ktoś mnie się pytał, jak długo to robię i mówiłem, że rok, to nikt mi nie wierzył. Z jednej strony było to takie dla mnie budujące, że inni widzą, że wiem, co robię, więc to znaczy, że ja wiem, co robię. Druga sprawa jest taka też, że ja już prowadziłem swoją firmę jako konsultant marketingowy wiele lat, więc zawsze z tyłu głowy patrzyłem na aspekty biznesowe pewnych rzeczy, które robię i właśnie jak spotykałem się z opiniami tego typu, to zacząłem też myśleć o tym i oczywiście spływały też zapytania, gdzie przy okazji produkcji takiego filmu też byłem w stanie doradzić jak marketingowo wykorzystać potem ten film. Moja działalność marketingowa bardzo fajnie się spinała z wideo w aspekcie wideo marketingu i strategii marketingowej szeroko rozumianej, bo wszystko, co ja osobiście robię, to są materiały typowo do Internetu, więc wiadomo, że jak ktoś nam zleca coś, to potem to dystrybuuje na Facebook, w reklamach, na YouTubie, itd. No i w sumie tak to w dużym skrócie u mnie wyglądało. Zacząłem robić tego coraz więcej, miałem łatwy start, ale ten łatwy start wynikał nie z tego, że coś mi spadło z nieba, tylko miałem ten background marketingowy, już przez tyle lat budowany, że miałem już sieć kontaktów, która mogła mnie gdzieś tam dalej doprowadzić. I na początku też podchodziłem do tego bardzo na luzie, w tym sensie, że nie komunikowałem tego nie wiadomo, jak bardzo w ofertach swoich, ale jak wpadło kilka większych zleceń, to doszedłem do wniosku, że po pierwsze biznesowo i ekonomicznie to ma sens, a po drugie u mnie bardzo to mi pomogło mentalnie w kontekście odejścia od biurka, bo jeżeli się wykonuje pracę biurową przez 8 lat bez przerwy i się klepie te maile dzień w dzień, ta możliwość odejścia od biurka, spakowania się, wyjechania do innego miasta, zrobienie przez kilka dni jakiegoś mega fajnego projektu i jeszcze dostanie za to pieniądze, to doszedłem do wniosku, że chcę to robić poniekąd w taki sposób no i właśnie mocniej do tego przysiadłem przez ostatni rok, półtora. No i doszło do tego, że dzisiaj przychód z wideo to jest około 50% tego, co robię, czyli całkiem nieźle.
Maciej: My jesteśmy też pasjonatami tego tematu i wiemy na ten temat bardzo dużo, co też nas pchnęło właśnie do podcastu, czyli de facto wróciłem do tego, czego chciałem, może nie w formie wideo, ale to jeszcze wszystko przed nami. Tak jak mówiłem, z początku chciałem robić YouTube jakkolwiek, a skończyło się na tym, że przez ostatnie 3 lata na dobrą sprawę robię śluby. Czyli można powiedzieć, że jestem takim operatorem kamery.
Igor: Kamerzystą ślubnym, który w moim mojej opinii, pod kątem wiedzowym i sprzętowym jest raczej w topce. Nie obrażając oczywiście żadnego filmowca ślubnego, to wielu z nich podchodzi do tego po łebkach. Kupują aparat, robią wideo, ale nie wychodzą poza te swoje kółko, nie widzą innych możliwości, pracują tylko w sezonie, nie myślą, jak zmotywować to, co potrafią poza sezonem, nie myślą w kontekście takim, że może zrobią kurs i zarobią z tej wiedzy, którą mają, jednocześnie dając bardzo dużą wartość osobom, które zaczynają. I to jest właśnie ta nasza droga. Poniekąd stąd ten podcast i dzielenie się wiedzą, dlatego że też planujemy robić warsztaty, czyli wejść w ten aspekt produkcji wideo, ale nie tylko z punktu widzenia osoby, która jest za kamerą. Też pomagamy gdzieś tam, dużo doradzamy ludziom na transmisjach i grupie, czy nawet w wiadomościach prywatnych. Wracając do tematu, zaczynaliśmy mniej więcej w tym samym czasie, to był około 2016 rok. Canon 80D kupione u ciebie, u mnie Canon 70D, gdzie po trzech-czterech miesiącach kupiłem Canon 8D do jakiegoś tam projektu potrzebowałem dwóch puszek i to był taki naturalny krok dalej. Zaczęliśmy w tym samym czasie, na praktycznie takim samym sprzęcie. Oboje z tego zarabiamy i zaczęliśmy zarabiać dość szybko. Tych podobieństwa jest bardzo dużo. Ty powiedziałeś, że pamiętasz swoje pierwsze komercyjne nagranie, ale bez zapłaty. Dlaczego nie było tam tej zapłaty?
Maciej: Przez pierwszy nasz sezon, jeżeli chodzi o jakąkolwiek monetyzację tego, co robimy, to ona nie była zbyt duża. Pierwsze zlecenie zrobiliśmy zupełnie za darmo, gdyż mój znajomy miał już to zlecenie zaklepane jako zlecenie zdjęciowe i zaproponował parze, czy nie chcą dostać w gratisie jeszcze filmu. Oczywiście się zgodzili, bo kto by się nie zgodził. Dla nas było zapłatą to doświadczenie. Ono pozwoliło mi zobaczyć, jak to wszystko wygląda od tej drugiej strony.
Igor: Czy masz swojej głowie takie zlecenie, które ci zapadło najbardziej w pamięć z przyczyn jakichkolwiek? I komercyjne i w ogóle jakąkolwiek przygodę związaną z aspektem produkcji.
Maciej: Jeżeli chodzi o mój własny, prywatny projekt, to pewnie jest ten, o którym ci mówiłem wczoraj i to był film walentynkowy nakręcony dla mojej obecnej żony, a wtedy jeszcze dziewczyny. I był to do film o bardzo ciekawym tytule: „O czym ludzie sobie nie mówią”. I w tym filmie byłem prezenterem i byłem też rozmówcami, czyli można powiedzieć wcieliłem się w rolę aktora i się przebierałem za różne jakieś takie akcje i to było takie zlecenie, które bardzo mocno zapadło mi w pamięć, z tego względu, że po raz pierwszy samemu napisałem do wszystkiego scenariusz, po raz pierwszy wszystko zaplanowałem, po raz pierwszy stworzyłem wszystkie postacie i po raz pierwszy też wszystkie zagrałem. Nagrania potrwały około pół dnia, montaż potrwał około pół dnia i film został dostarczony na nośniku trwałym, jakim była płyta DVD. I oczywiście łzy w oczach mojej obecnej żony. To jest takie coś, co naprawdę zapada w pamięć. Ten film odnośnie produkcji, odnośnie montażu pozostawiał wiele do życzenia, bo to było wtedy, kiedy zacząłem bawić się w wideo w styczniu kupując aparat, a projekt był kręcony na początku lutego. Czyli można powiedzieć, po miesiącu czasu obcowania ze sprzętem. A jeśli chodzi o coś płatnego, co mi zapadło tak bardzo mocno w pamięci, to ciężko mi teraz przypomnieć sobie. Głównie robi śluby, a one są bardzo do siebie podobne. Pary się różnią, miejsca się różnią, ale sama konwencja jest taka sama, także nic mi zbytnio w głowie nie zapadło.
Igor: U mnie zapadły mi bardzo mocno w pamięć dwa projekty komercyjne. Jeden ze względu na jego fajność i pokonywanie różnego rodzaju barier psychicznych i fizycznych, a drugi ze względu na podejście klienta, więc zacznę może od tego lepszego. Byłem współodpowiedzialny za produkcję wideo na Intel Extreme Masters w Spodku w Katowicach w 2019 roku. Dlaczego mi to zapadło w pamięć? Dlatego, że mieliśmy do ogrania w jeden dzień 100 graczy podzielonych na duety, czyli tak naprawdę 50 interviewsów, 50 hero shotów. Ja w tym projekcie byłem odpowiedzialny za dwa rodzaje interviewsów podczas Media Day, czyli tego dnia, w którym są produkowane specjalne materiały z graczami, bo to byli gracze, którzy przylecieli na event z całego świata, więc to nie jest tak, że ktoś mógł przylecieć dzień wcześniej i mieć dla nas czas. Mieliśmy cały piątek żeby przygotować materiały z tymi graczami na broadcast, który był realizowany dzień później. To jest projekt, który mi bardzo zapadł w pamięć, głównie dlatego, że w Media Day, czyli ten najbardziej pracochłonny dzień było nas 23 osoby (operatorzy, montażyści, fotografowie) i to było kilka dni takiej pracy bez przerwy, mało snu. Ja akurat nie byłem na całe szczęście odpowiedzialny za montaż, ale tam też byli montażyści, którzy nie spali wcale przez 2 dni, bo trzeba było na dzień broadcastowy już mieć wszystkie materiały, łącznie z już wprowadzeniem ewentualnych zmian, o które prosił klient. To był projekt ciężki fizycznie, mentalnie, stresowe, bo to jednak wydarzenie ważne dla świata gier, więc osoby, które gdzieś tam się interesują tym światem też sobie zdają sprawę z tego, jak duży jest ten event i jaką rolę odgrywa dla Polski, jeżeli chodzi o e-sport. Druga historia już jest z klientem, taka troszeczkę śmieszna, jak klient całkowicie zmienił ustalenia w dniu nagrania. To jest mały klient, mały projekt lokalny, ale ustaliliśmy wcześniej jedno, a w dniu nagrań, kiedy ja byłem sprzętowo przygotowany pod te ustalenia, okazało się, że chcą zrobić wszystko w kompletnie inny sposób. Zapadło mi to w pamięć, dlatego że to też pokazało mi, że tam praca wymaga od operatorów, czy też od osób, które się zajmują szeroko pojętą produkcja wideo, takiej kreatywności, zaadaptowania się do tego, co się dzieje w danej chwili. Udało mi się to zrobić na sprzęcie, który był kompletnie niedostosowany do tego, a udało mi się zrobić to tak, jak chcieli. Miałem nie ten aparat, byłem bez statywu, a miałem nagrywać statyczne ujęcia, jak ktoś mówi przez 10 minut i stać gimbalem, audio też miałem kompletnie inne, więc to jest ten jeden z tych planów, który mi zapadł w pamięć i on też mnie nauczył tego, żeby zadawać pytania parę razy, żeby prosić o podesłanie potwierdzenia, briefowania projektów. Ja teraz jestem tak precyzyjny, że nawet czasami proszę, żeby mi podesłali zdjęcia zrobione smartfonem danego miejsca, bo jestem w stanie ocenić, jak jest duże, odległości od ściany, żeby mniej więcej stwierdzić, jakie wziąć szkło, czy będzie pogłos, czy w ogóle jest sens nagrywać to w tym miejscu, czy już na etapie preprodukcji powiedzieć, powiedzieć, że to miejsce się nie nada i trzeba szukać czegoś innego albo żeby klient był przynajmniej świadomy tego, że ten efekt będzie taki, a nie inny, który cię najprawdopodobniej niezadowoli, bo może być mega echo przy audio, może być zbyt wąsko lub zbyt szeroko, może być brzydkie tło, itd. Takie doświadczenia w dniu, w którym to się dzieje są dość stresujące i wkurzające, bo też ty, jako osoba wykonująca taki projekt dla klienta, który otwiera swoje drzwi, swój portfel i też może być tak, że jak zrobisz to dobrze, to będziesz z tym klientem pracował jeszcze przez wiele miesięcy. I ja właśnie tak z tym klientem mam, bo on potem mi zlecił już łącznie chyba cztery czy pięć kolejnych projektów. Nie możesz powiedzieć takiemu klientowi „nie”. Trzeba troszeczkę przypalić głupa i potem w trakcie prostu myśleć, jak to zrobić, ale jednocześnie w sposób możliwie najmniej kłujący tego klienta przedstawić mu, że uniknijmy takich sytuacji w przyszłości, potwierdzajmy, zróbmy tak, bo klient sobie nie zdaje sprawy. Dla niego bardzo często wyprodukowanie wideo to jest przejście, wciśnięcie przycisku REC i wszystko się samo dzieje. A ta branża się rządzi tym, że bardzo często my, filmowcy wypożyczamy sprzęt pod projektem, więc jeżeli ja wypożyczę sprzęt pod projekt, przyjadę na plan a klient mi pokazuje coś zupełnie innego, to ja jestem nieprzygotowany wtedy do tego, mimo że klient widzi, że mam ze sobą kupę sprzętu, ale on nie kuma tego, że ten sprzęt się nie przyda pod to, co on chce w danej chwili. Przy okazji tej przygody, porada dla was, żebyście tej reprodukcji nie traktowali bardzo po macoszemu, tylko faktycznie do niej siedli. Edukowanie klienta też jest niezwykle istotne, tym bardziej, jeżeli to jest klient, który ma potencjał, żeby z nim pracować długo w przyszłości, bo wtedy każdy kolejny mail, każda kolejna rozmowa jest konkretniejsza, jest krótsza i klient też nabiera dzięki wam doświadczenia i nie popełnia jakichś błędów lub po prostu rzeczy, których nie kuma lub nie kumał na danym etapie waszej współpracy. To są dwie historie z planów, które mi bardzo mocno zapadły w pamięć. Czy masz może jeszcze na swoim koncie jakieś sytuacje, które cię rozbawiły? Bo ja szczerze mówiąc tak, żeby mnie coś rozbawiło tak szczerze chyba mnie nie spotkało. Jakaś historia, która zmusiła ciebie do tego, żeby interweniować albo improwizować?
Maciej: Jeżeli chodzi o branżę ślubną i śluby, to bardzo często się zdarza, że interweniować trzeba. Bardzo często jest tak, że ciocia czy wujek wyciągają swoje smartfony i próbują po prostu nagrywać przysięgę zaraz przed moim obiektywem, co jest niezwykle nieprzyjemne, ani dla mnie, ani dla pary młodej, która później miałaby to oglądać i w takich wypadkach jednak trzeba nawet podczas samej ceremonii wspomnieć o tym, że ten telefon należałoby schować. A jeżeli chodzi o improwizowane akcje, to mamy ich mnóstwo na koncie. Jedna, która mi teraz przychodzi do głowy, to jest przyczepienie za pomocą taśmy izolacyjnej rejestratora dźwięku do kwiata, który stał obok głośnika w kościele po to, żeby można było zebrać dźwięk, bo nie było możliwości w żaden sposób rozłożyć ani statywu ani wpiąć się w jakąkolwiek konsoletę, ani położyć nigdzie tego rejestratora dźwięku, tylko na taśmę klejącą owinęliśmy go wokół łodygi kwiatka.
Igor: Właśnie o takie akcje pytam, bo to właśnie pokazuje, że to, co robimy też często od nas wymaga tego kreatywnego podejścia i tej wrażliwości na tego typu sytuacje, bo tutaj to akurat było bardzo sztywne p trzeba było nagrać audio. Ale też zrozumienie tego w kontakcie z klientem, wypracowanie sobie takiej wrażliwości i wyzbycie się tej klątwy wiedzy, że ten klient nie wie tego, co ja wiem. Właśnie takiej rozmowy, która też jest ze zrozumieniem obu po stronach. Niestety z doświadczenia wiemy, że się czasami trafi na ludzi, którzy wiedzą swoje.
Maciej: Moja rada jest taka: jeżeli jesteśmy na jakimkolwiek zleceniu, to żebyśmy dawali z siebie więcej niż 100% i próbowali rozwiązywać każdy problem, który się pojawi, niezależnie, czy to jest jakaś tam błahostka.
Igor: Ogólnie konkluzja jest taka, i ja się z tym zgadzam w 100% i to też mi osobiście pozwoliło się rozwijać biznesowo w kontekście produkcji wideo, czyli właśnie dowożenie materiału ponad oczekiwania klienta i ja widzę to świetnie działa. Klient odpala ten film i mówi: „kurczę, spodziewałem się czegoś gorszego”. Klient bardzo często chce, jeżeli to oczywiście jest klient biznesowy, komercyjny, b2b, któremu do działań marketingowych szereg tego typu materiałów jest po prostu potrzebny. Dajemy sobie to miejsce w pierwszym miejscu, że ten klient się zdecyduje na nas, bo jeszcze ta współpraca też się dociera, więc poziom zaufania jest znacznie wyższy, a druga sprawa jest taka, że poleci nas po prostu. I to jest też taka porada, o której pewnie szerzej powiemy w odcinku o tym, jak zdobywać klientów na produkcję wideo, bo też taki jest w planie, to żeby prosić takiego klienta, który wiemy, że jest zadowolony o to, żeby polecił nas jakiejś zaprzyjaźnionej firmie. To daje bardzo dużego boosta pod kątem zapytań i też bardzo istotne jest to, że tak jak ludzie się trzymają przeważnie z innymi ludźmi, którzy są na poziomie mentalnym, finansowym, biznesowym z takimi samymi, jak my jesteśmy, to firmy przeważnie też działają na poziomie mniej więcej takim samym. Ten potencjalny nowy klient nie będzie zaskoczony wyceną czy podejściem. Podsumowując ten odcinek, w bardzo dużym skrócie: zaczynaliśmy oboje z tego samego praktycznie powodu, czyli inspirowani wideo internetowym, głównie nastawionym na YouTube, był to mniej więcej ten sam czas, mniej więcej ten sam sprzęt. Podejrzewam, że wielu naszych słuchaczy ma dokładnie to samo. Żyjemy w takich czasach, że ciężko mi byłoby sobie wyobrazić, żeby dzisiaj ktoś zaczynał w nieco inny sposób.
Maciej: Należy też rozpatrywać tą kwestię w taki sposób, że są też ludzie, którzy od zawsze chcieli iść do szkoły filmowej, są źli ludzie, którzy od zawsze chcielibyśmy reżyserami albo aktorami i ich ścieżka kariery zawsze miała być zbudowana w ten sam sposób. Oni zawsze chcieli po prostu to robić, a my jesteśmy takimi typami ludzi, którzy nie zamierzali od samego początku zajmować się produkcją jakichkolwiek filmów dokumentalnych czy też popularny.
Igor: U mnie osobiście to wyszło kompletnie przez przypadek. Ja zacząłem robić wideo w stu procentach sam dla siebie for fun, bo mi to sprawiało mega frajdę i chciałem być chciałem poniekąd dokumentować jakieś wydarzenia ze swojego życia. A to, że zacząłem za to brać pieniądze i to robić to na znacznie wyższym poziomie niż chciałem kiedykolwiek wyszło bardziej z odpowiedzi rynku na to, co robię. Tak naprawdę to ludzie mnie uświadomili, że mam oko, w sensie takim, że bardzo często się spotykam z tym, że ludzie mówią, że mam talent, ale ja jestem taką osobą, która za bardzo nie wierzy w to, wierzę bardziej w ciężką pracę i inspiracje, bo jak ktoś ma oko do inspiracji, to potrafi pewne mechanizmy przenieść na swoją pracę, ale jakieś tam oko trzeba mieć. I faktycznie kompletnie nie pomyślałem i to jest moja wina, o ludziach, którzy chcą zajmować się w filmem, jako filmem. My bardziej kierujemy swoje treści właśnie do osób takich, jak my, których jest znacznie więcej w tym kraju. Bo jednak osoba, która idzie na łódzką filmówkę, na operatora, na specjalizację, to ona potem dostaje pracę asystenta, potem jakiegoś asystenta reżysera, asystenta operatora, aż w końcu sam staje się operatorem, ale to są raczej właśnie plany filmowe, wysokobudżetowe reklamy i tego typu przedsięwzięcia. My raczej kierujemy nasze treści do osób, które są w dużej mierze samoukami, które działają na rynku nisko budżetowym, właśnie śluby, reklamówki dla firm lokalnych, tego typu sprawy. Ale masz rację, że ten segment rynku istnieje i właśnie by mnie ciekawiło, co kieruje takimi ludźmi, pomijając oczywiste ambicje i pasje do filmu, czy też coś stoi za tym, że ktoś idzie na do szkoły, która kształci.
Maciej: Ale myślę, że wpływ YouTube i innych social media na to na pewno jakiś ma. Z tego względu, że kiedyś można było tylko i wyłącznie wideo widzieć albo w telewizorze albo w kinie, a teraz na dobrą sprawę gdzie się nie obejrzymy, to jakieś wideo jest, czy to jest fabularyzowane, czy to coś dokumentalnego, czy to jest jakakolwiek reklama, czy też po prostu opis czyjegoś życia w postaci videobloga.
Igor: I nawet sam wideo marketing czy influencer marketing, czyli współpracowanie firm, marek z twórcami, którzy też są takim nierozłącznym elementem strategii marketingowej wielu firm w tym kraju i nawet poza nim, to faktycznie dzisiaj się nie da przejść obok tego obojętnie i bardzo fajnym przykładem jest grupa filmowa Darwin. Oni są aktorami po szkole i mają takie podejście mocno filmowe do tego, co robią. Nie jest to youtubowanie w sposób niezrozumiały przez większość ludzi, tylko tam to już jest normalny plan i operatorzy, itd. To byłoby tyle. Ja też osobiście czerpałem bardzo dużo przyjemności z tej rozmowy, bo nigdy nie mieliśmy z Maciejem okazji porozmawiać o tych początkach, a ściśle współpracujemy już ponad rok, więc fajnie, że tutaj też podcast nam dał okazję i czas do tego. Jeżeli macie możliwości napisania nam, na przykład w sekcji komentarzy pod tym pod podcastem, napiszcie nam, jakie były wasze początki i wasze motywacje. Wielu ludzi chce robić wideo, bo chce robić wideo, jako formę wyrażenia siebie, inni chcą to robić na YouTube żeby być sławni i jeszcze szereg ludzi nawet nie chce stać za kamerą, tylko chce właśnie pisać jakieś skrypty, scenariusze i mieć realny wkład w jakąś produkcję, ale niekoniecznie z punktu widzenia obiektywu.